Zlotami Polska stoi
Jako zdeklarowana miłośniczka imprez masowych postaram się stworzyć poradnik, czy też może raczej mini informator, typu: „Jak, gdzie, kiedy i czy warto?”. Chodzi oczywiście o nasze zloty. Czy sprawdzi się hasło „dobre bo polskie”? Niestety, z góry należy uprzedzić, że reguły nie ma. Można trafić na imprezę z klasą, ale też nieźle wdepnąć. Opis będzie subiektywny i obciążony pamięcią o czynnikach zewnętrznych, na które nie mamy wpływu, np. deszcz taki, jak na zlocie w Kielcach. Przy nim mogły się schować wszystkie ulewy tropikalnych pór deszczowych.
Skisłeś i śmierdzisz, czyli Kielce 2007
Piękna rocznica, oto obchodziliśmy stulecie skautingu. Kwieciste mowy, zlot skupiający około 7 tys. uczestników (w tym gości z zagranicy), wielkie hasła, a także nadzieje na lepszą przyszłość. I niestety klapa. W pamięci bardziej utkwiła mi kulejąca organizacja, fatalny catering oraz członkowie HSP, którzy byli dla mnie mili dopiero wtedy, gdy machałam im przed nosami identyfikatorem z napisem „komenda gniazda”. W innym wypadku strach było w nocy wyruszać tam, gdzie król piechotą chadza. Na miejscu zlotu czułam się jak na targowisku, młodsi harcerze „chodzili jeść na miasto”, a tym miastem było kilka stoisk z hod – dogami oraz stoiska składnic, które dwoiły się i troiły by nadążać za potrzebami klientów (hitem były przypinki z napisem „skisłem i śmierdzę”). Na każdym kroku uderzało infantylne zachowanie nie tylko młodszych, lecz także wędrowników, którzy z upodobaniem bawili się m. in w szalenie popularną grę o nazwie „kółka dwa” czy śmierdzącego berka. Zajęcia odbywały się w sześciu blokach programowych i były dobrze przygotowane, chybiony tylko wydaje się pomysł z ustawieniem wesołego miasteczka (kolejny raz pytanie – gdzie w tym wszystkim harcerstwo?). Na szczęście harcerze, jak to harcerze, poradzili sobie. Żeby dobrze się bawić wystarczyło zajrzeć do śląskiego czy stołecznego gniazda. Kameralne śpiewanki czy większe koncerty, kawiarenki oraz pokazy filmów w pięknie zbudowanych gniazdach miały dobry klimat i kusiły brakiem kiczu. Popisali się także harcerze z Wielkopolski budując domy na drzewach. Jednak aby świętować stulecie wędrownicy mieli też okazję wziąć udział w Wyprawie Wędrowniczej do Anglii, kolebki skautingu. Choć nie wszystko było dopięte na ostatni guzik, to należą się brawa dla organizatorów za odwagę. Oby było więcej takich inicjatyw – wrażenia mam nie do zapomnienia. Jak widać, we wszystkim można się doszukać dobrych stron. Szkoda jednak, że tak mało.
Rwijmy stąd, bo burza na nas wali, czyli zloty drużynowych
Do tej pory odbyły się niestety tylko dwa zloty drużynowych, pierwszy w Perkozie w 2003 roku, drugi w 2005 w Krakowie. Tradycja została przerwana przez zlot w Kielcach i jak na razie nie wiadomo czy kolejne się odbędą. Oby, bo jest to impreza pożyteczna, zajęcia dostosowane są dla najróżniejszych potrzeb drużynowych. Wyjeżdżając ze zlotu zabiera się ze sobą bagaż pomysłów, spory zasób wiedzy, pomoce, a także informacje o nowych programach przygotowanych przez ZHP. Na obu spotkaniach organizatorzy stanęli na wysokości zadania – zajęcia były prowadzone przez osoby znające się na rzeczy, nie zabrakło też okazji do zabawy – najlepsze to koncerty, gdzie każdy co sił w gardle śpiewał „Rwijmy stąd bo burza na nas wali” razem z zespołem Perły i Łotry, uwielbianym przez harcerzy. Trzeba jednak pamiętać, że jest to zlot przede wszystkim dla drużynowych, a więc nie każdy może się zabrać. I szczerze mówiąc to ogromny plus takiego wyjazdu – przecież to drużynowi właśnie powinni stanowić elitę. I takie właśnie odczucie zabrałam ze sobą z Krakowa.
Milenijnie, czyli Gniezno 2000
Każda okazja do organizacji zlotu jest dobra. Zlot w Gnieźnie (a konkretnie na terenie lotniska wojskowego w Bednarach) służył uczczeniu tysiąclecia istnienia państwa polskiego oraz dziewięćdziesięciolecia istnienia harcerstwa. Wszyscy uczestnicy wciąż wspominają zlot jako jedną z lepiej przygotowanych imprez. Mimo tego, że prysznice były przeźroczyste, to jednak cała infrastruktura jest bardzo chwalona. Uczestnicy mieli dostęp do tego, co najpotrzebniejsze, posiłki były smaczne ( a kolejki do nich niedługie), zajęcia natomiast ciekawe. Na zlot zjechało się ponad 9 tys. harcerzy i gości z zagranicy, pojawił się także Prezydent Rzeczpospolitej Aleksander Kwaśniewski.
„Nareszcie, czekaliśmy na to cały rok”, czyli zloty drużyn grunwaldzkich
Moje pierwsze skojarzenie z trzydniowym Zlotem Drużyn Grunwaldzkich to przebieranki i wymachiwanie mieczami, dlatego też nigdy nie wybrałam się na taki zlot. Okazuje się jednak, że Wspólnota Drużyn Grunwaldzkich to ruch programowo – metodyczny powstały w 1991 r., skupiający wielu harcerzy z całej Polski i służący podsumowaniu rocznej pracy drużyn Wspólnoty. Co przyciąga harcerzy na grunwaldzkie pola? Mówi pwd. Małgorzata Boryczka, drużynowa 26 Kozienickiej Grunwaldzkiej Drużyny Wędrowniczej „Sęk”: „Można powiedzieć, zlot jak zlot, przyjeżdżają harcerze, nie tylko z Polski lecz także z innych krajów, przedział wiekowy 0-100, są apele, pobudki przy dźwiękach piosenki „Jak dobrze wstać skoro świt” i nieco spartańskie warunki. Tutaj jest jednak coś, co sprawia, że każdy chce wrócić za rok, żeby przeżyć to jeszcze raz, na nowo i zupełnie inaczej, choć już znajomo. Może to atmosfera tego miejsca, świadomość, jak wielkie znaczenie miały te puste pola w historii naszej Ojczyzny, może obcowanie z tą przestrzenią, kiedy wychodzimy o świcie na wzgórze pomnikowe i witamy słońce. Powietrze pachnie tu po prostu inaczej, pachnie prawdziwą Wspólnotą”.
„Przepraszam, a co tu się będzie działo”, czyli Silesia 2008
Od pierwszej chwili nie spodobał mi się ten zlot. Harcerskie spotkanie pod namiotami w mieście? Pomysł wydaje mi się chybiony, wciąż zagadują nas ludzie pytając, „Przepraszam, a co tu się będzie działo?”. Sąsiedztwo supermarketu, Stadionu Śląskiego i położenie w parku również nie służy klimatowi. Większość IST nie jest zadowolona z nawału pracy, sytuację pogarsza piekielny skwar, ale mimo wszystko panuje atmosfera przyjaźni. Wszyscy się do siebie uśmiechają, pozdrawiają mijając na drodze i starają nawiązać międzynarodowe przyjaźnie. Z biegiem czasu początkowe złe wrażenie zaciera się, a w końcu zanika. Zlot zaczął się 1 sierpnia Ceremonią Otwarcia i od tej chwili ma ciekawy, bardzo różnorodny program. Zajęcia w dużej mierze prowadzone są przez profesjonalistów, a organizacja jest na wysokim poziomie, nieodbiegającym od pozostałych Zlotów Europy Środkowej organizowanych od 1931.
Na ten zlot mogą przyjeżdżać uczestnicy w wieku 13 – 17 lat, IST mieści się natomiast w przedziale 18 – 25 lat. Nie warto się przywiązywać do nazwy zlotu, mimo tego, że jest „europejski”, zjeżdżają się na niego tak naprawdę skauci z całego świata.
Jak widać, reguły nie ma, wszystko zależy od naszego nastawienia. Niech ono, jak to po harcersku wypada, będzie zawsze pozytywne.