Zwycięzcy nie wierzą

Archiwum / 24.09.2006

To dziwne i chyba nawet niepokojące, że najlepsze harcerskie grupy ratowników medycznych w Polsce nie wierzą w swoje umiejętności. Całe szczęście, błędy przesadzonej skromności , nadrabiają w dzialaniu. To ono się wszak tutaj liczy najbardziej 


pwd. Helena Jędrzejczak

– W końcu przyjechaliśmy. Udział w Mistrzostwach ZHP w ratownictwie planowaliśmy niemal od momentu powstania Grupy, czyli od lat. I zawsze w jakimś momencie okazywało się, że jednak nie jedziemy.Przyjazd tutaj był dobrą decyzją – mówił pierwszego dnia zawodów Krzysztof Tomaniak, szef Harcerskiej Grupy Ratowniczej Bemowo. Takich grup jak HGR "Bemowo", czyli rozmaitych jednostek ratowniczych z całej Polski było w Gdyni piętnaście. Każda z nich przyjechała sprawdzić swoje umiejętności, poznać innych pasjonatów ratownictwa, wreszcie – dobrze się bawić przez niemal trzy dni. W dodatku każdy zapytany patrol na pytanie o to, kto jego zdaniem zajmie pierwsze miejsce, odpowiadał: Nie wiem. Może … (i tu padała jakaś nazwa). Ale na pewno nie my, bo … (i tu  różne wyjaśnienia). Jak więc widać, to nie rywalizacja o tytuły stała na pierwszym miejscu (i bardzo dobrze).

 Pierwszy dzień był dla nas wszystkich miłym zaskoczeniem. Przeczytaliśmy w mailu od organizatorów, że mamy mieć ze sobą strój kąpielowy, tak uczestnicy, jak sędziowie. W pociągu do Gdyni zastanawiałyśmy się z Zuzą Zaleską, sędziującą jeden z punktów: -Czy wszyscy będziemy na punkcie "ratownictwo wodne"? Albo czy każą nam pływać w morzu we wrześniu? Jednak po dojechaniu na miejsce okazało się, że to "zajęcia integracyjne" w sopockim aqua parku. Czyli trzy godziny biegania, moczenia się w jacuzzi, zjeżdżania "rwącą rzeką" i zjeżdżalniami. Niektórzy mieli nawet związaną z tym spiskową teorię dziejów: –To na pewno po to, byśmy dobrze spali w nocy i nie rozrabiali – przypuszczał Tomek Mizerski. Inni po prostu dobrze się bawili, nie wysnuwając tak daleko idących wniosków.

 A po powrocie faktycznie poszliśmy grzecznie – acz na krótko – spać. A wszystko po to, by punktualnie o dziewiątej rano zacząć to, po co głównie przyjechały wszystkie ekipy, czyli niemal całodniową grę ratowniczą. Każdy z patroli musiał zmierzyć się z piętnastoma pozorowanymi wypadkami – od udzielenia pomocy uczestnikom pożaru, poprzez przekonanie chcącej popełnić samobójstwo kobiety, by jednak nie skakała z mostu czy uratowanie motocyklisty aż po zastosowanie resuscytacji po wbiegnięciu na dziewiąte piętro czy wymianę koła w samochodzie.

-Jaki ustawisz przepływ tlenu? – pytała na jednym z punktów sędziująca instruktorka. -Piętnaście litrów – odpowiadała, prawidłowo z resztą – większość patroli. -Na dziewiątym piętrze leży człowiek bez oznak życiowych. W dodatku winda się popsuła – tak na swoim punkcie witała ratowników Ola Nadolny. –Miałabym wyrzuty sumienia, gdyby oni tak biegali, a ja wjeżdżałabym windą. Więc ustaliliśmy z Domelem (współsędziującym), że też wbiegniemy po razie  – śmiała się po zakończeniu gry. Jednak największym zaskoczeniem dla startujących patroli okazało się nie ratowanie poszkodowanych z kolejnych symulacji wypadków, używanie zestawu do tlenoterapii, noszy typu deska czy AED,  ale… zmiana koła samochodowego. – No cóż, na naszych kursach nie uczymy ludzi zmieniać kół w samochodzie– mówiła podsumowująca ten punkt Jodel.

 Potem spotkaliśmy się na prowadzonym przez sędziego głównego zawodów, Mariusza Cyrulewskiego, podsumowaniu gry dla wszystkich uczestników. Tutaj można się było dowiedzieć, jakie działania należało podjąć na każdym z punktów, co było szczególnie ważne, na co zwracaliśmy uwagę podczas oceniania. Można też było zadawać pytania, upewniać się, czy nasze postępowanie było właściwe, a nawet podyskutować o tym, dlaczego oceniano tak, a nie inaczej. Obejrzeliśmy też krótki film z zawodów. 

 Podczas kończącego zawody apelu emocje rosły w miarę odbierania dyplomów. Zwłaszcza, gdy pozostały tylko trzy ostatnie -To teraz my – można było wyczytać z twarzy trzech ostatnich patroli, gdy prowadząca apel trzymała w ręku dyplom za trzecie miejsce. Dostał go Harcerski Klub Ratowniczy "Toruń". – Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy – mówił jego szef, Grzegorz Sagan. Drugie miejsce dla HGR Bemowo też było zaskoczeniem dla jego członków. -To na pewno jakaś pomyłka. Przecież wcale nie byliśmy tacy dobrzy. No i wiele patroli było na pewno lepszych – mówiła po apelu Asia Stolarska. Wreszcie – zwycięzcy – czyli HKR Szczecin, prowadzony przez Monikę Bułak, świeżo upieczoną instruktorkę HSR.  -Zupełnie w to nie wierzę. Przecież inni byli lepsi, a my jako HKR dopiero zaczynamy – mówiła po zakończeniu zawodów. Ale i na pewno cieszyła się z otrzymanej torby PSP R1, worka samorozprężalnego i dwutygodniowej wycieczki do Włoch dla całego patrolu (zwłaszcza, że alternatywą było podobno "dwutygodniowe darmowe wyżywienie w OSW Perkoz" ;-)

 A potem pojechaliśmy do domu, bogaci w nowe doświadczenia, pełni podziwu dla organizatorów i przekonani, że za rok spotkamy się na kolejnych, dziewiatych już, Mistrzostwach ZHP w Ratownictwie.


VIII Ogólnopolskie MIstrzostwa ZHP w ratownictwie
Gdynia
8 – 10 września 2005


pwd. Helena Jędrzejczak – instruktorka szczepu 23 Drużyn Harcerskich i Zuchowych „Pomarańczarnia”, Hufiec Warszawa- Mokotów , instruktorka Harcerskiej Szkoły Ratownictwa studentka Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego