Rozmowa z Niezwyczajnym komendantem

Na Tropie Środowisk / Maria Korcz / 04.05.2019

Kolejna rozmowa z Niezwyczajnym 2018 odbyła się międzynarodowo, bo Adam Niepokój od paru miesięcy mieszka w Neapolu. Jednak nadal pełni funkcję komendanta 8 Kieleckiego Szczepu Drużyn Harcerskich i Zuchowych im. Zawiszy Czarnego. I o szczepach właśnie rozmawialiśmy.  

W naszej organizacji funkcjonuje wiele szczepów, jak i drużyn wielopoziomowych. Jako komendant szczepu dostrzegasz przewagę któregoś z tych rozwiązań?

Uważam, że jest to zależne od tego, w jakim środowisku się działa. Jednak w większości przypadków szczep ma przewagę nad drużyną wielopoziomową. Głównie dlatego, że wychowuje więcej kadry. W drużynach jednopoziomowych istniejących w szczepach podział obowiązków jest bardziej naturalny. Drużynowy ma większy wpływ na drużynę niż przyboczny z danej metodyki w drużynie wielopoziomowej i częściej może przejąć inicjatywę. Nie mam doświadczenia w pracy z drużyną wielopoziomową, więc to tylko moje przypuszczenia wynikające z obserwacji. Jednak wydaje mi się, że w drużynie wielopoziomowej jest jeden drużynowy, który decyduje o większej liczbie spraw, a przyboczni są jednak trochę z boku. Ponadto tacy przyboczni często mają ograniczone możliwości, mimo że wykonują pracę podobną do drużynowych drużyn jednopoziomowych. Wprawdzie ostatnio zyskali oni prawa wyborcze na zjazdach hufców, ale to dalej mały fragment tego, co mogą ich odpowiednicy w szczepie.

Opublikowany przez ZHP Niedziela, 24 lutego 2019

Odchodząc na chwilę od samego porównania szczepów i drużyn wielopoziomowych, uważam że mimo wszystko w drużynach jednopoziomowych można lepiej dopasować program do potrzeb harcerzy.  

Lubię wiedzieć co słychać u moich drużynowych i kadry poza harcówką.

W jaki sposób wspierasz kadrę swojego szczepu?

Głównie przez rozmowę oraz ciągłe budowanie wzajemnego zaufania. Staram się służyć swoim doświadczeniem i czasem innym spojrzeniu na ich działania, ale również takim zwykłym, ludzkim zainteresowaniem. Lubię wiedzieć co słychać u moich drużynowych i kadry poza harcówką. To pomaga w budowaniu relacji mimo coraz większej różnicy wieku.

Ponadto w komendzie szczepu działamy zadaniowo, w oparciu o nasze kompetencje. Mamy osoby, które zajmują się konkretnymi działkami, na przykład zastępczynię komendanta szczepu do spraw programowych, która jest odpowiedzialna zarówno za program szczepu oraz wspólnych wydarzeń, jak i działania programowe drużyn. Sprawdza programy roczne i wyjazdów pod kątem poprawności merytorycznej: tego, czy analiza jest dobrze napisana, czy cele wynikają z analizy i czy jest zachowany ciąg logiczny. Zwraca uwagę na to, żeby nie było tak, że fajne zajęcia sobie wymyśliliśmy, teraz musimy napisać do nich cele, ale aby działało to w drugą stronę.

Ważna dla nas jest też wychowawczość działań drużyn i nad tym ostatnio głównie pracujemy. Do tego wspieramy drużynowych w zakresie organizacyjnym – na przykład to komenda szczepu organizuje zgrupowanie obozu, tak żeby drużyny mogły na nim zorganizować swoje podobozy i skupić się na części wychowawczej i programowej. W zakresie pracy z kadrą wspieramy ich na przykład w procesie przygotowania swoich następców. Trochę ich w tym pilotujemy, zadajemy pytania, ale nie mówimy, że tak, a nie inaczej mają przygotować swojego przybocznego.

Zuchy to podstawa szczepu

Jeden z twoich zastępców odpowiada nie tylko za promocję, ale też za zuchy w szczepie. Z czego wynika obecność takiej funkcji?

Jakiś czas temu, jeszcze nie za mojej kadencji, doszliśmy do wniosku, że zuchy to podstawa szczepu. Mamy trzy gromady, które rok rocznie oddają sporo dzieciaków do drużyn harcerskich. Najwięcej było ich 30, od kiedy ja jestem komendantem. Praca z zuchami i z kadrą zuchową jest na tyle specyficzna, że bardzo zależy mi na tym, aby w komendzie był ktoś za nią odpowiedzialny. W aktualnej komendzie ja jestem taką osobą, bo byłem drużynowym zuchowym. Z racji tego, że szykujemy się aktualnie do przekazania szczepu, to chciałem, żeby w nowej komendzie również była taka osoba – no i jest. Staramy się mocno wspierać kadrę zuchową, ale równie ważna jest obecność w komendzie osób z wszystkich pozostałych metodyk. To szczególnie istotne, kiedy organizujemy coś dla całego szczepu – ktoś może wtedy powiedzieć nie, dla wędrowników to jest słabe, dla harcerzy starszych to będzie za łatwe, a dla harcerzy to będzie za trudne.

Na wszystkich poziomach funkcjonuje u was podział na drużyny żeńskie i męskie – również na poziomie wędrowniczym. To coraz rzadziej spotykane rozwiązanie.

To wynika z historii. Nasz szczep został założony wokół jednej drużyny – Czarnej Ósemki, która powstała w 1925 roku i oryginalnie była drużyną męską. Był taki czas, kiedy drużyna była koedukacyjna, ale później powróciła do korzeni. Poza tym jest to również zachowanie ciągu z młodszych metodyk, w których mamy podział na płcie. Takie rozwiązanie działa dosyć fajnie, bo zapewnia drużynowym jeszcze większą możliwość dostosowania programu do potrzeb harcerzy i harcerek.

Wędrownicy mają jakąś rolę, którą pełnią dla całego szczepu?

Drużyny wędrownicze niestety, są w dużej części drużynami kadrowymi, chociaż ostatnio to się troszkę zmienia. Drużynowi i przyboczni na bieżąco pełnią służbę w swoich jednostkach, będąc jednocześnie aktywnymi członkami drużyn wędrowniczych. Kładziemy na to duży nacisk.

Oprócz tego w ramach swoich prób na stopnie i realizacji znaków służb, grupy lub pojedyncze osoby realizują przedsięwzięcia dla poszczególnych drużyn. Bardzo dużo wędrowników w ramach próby na naramiennik wędrowniczy odbywa krótsze służby właśnie w drużynach, np. na zasadzie zostania przyjacielem gromady i przychodzenia przez jakiś czas na zbiórki, by pomagać drużynowemu. Podczas wydarzeń ogólno szczepowych drużyny wędrownicze są czasem kadrą pomocniczą. Na przykład na biwaku szczepu pomagają przy organizacji programu. Staramy się jednak, aby jak najczęściej mieli możliwość po prostu uczestniczenia w takich wydarzeniach.

To są dwa moje największe koniki – programowanie aplikacji na IOS i bieganie.

Jeśli pozwolisz, chciałam zapytać o to, czym zajmujesz się na co dzień. Niezywczajni instruktorzy zazwyczaj robią bardzo ciekawe rzeczy.

Od września mieszkam w Neapolu. Jestem tutaj na kursie poza tokiem studiów, który nazywa się Apple Developer Academy. Jest to program współfinansowany przez firmę Apple i Unię Europejską. Ma on na celu przygotowanie developerów, twórców aplikacji na platformę IOS, czyli system operacyjny urządzeń mobilnych Apple. Wcześniej studiowałem informatykę na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i z tym też wiążę swoją przyszłość.

Poza tym upodobałem sobie bardzo sporty wytrzymałościowe. Nigdy nie szło mi dobrze kopanie albo rzucanie piłki, zazwyczaj nie trafiałem w to, co trzeba. Wcześniej były to wyścigi na rowerach górskich, teraz są to biegi, głównie maratony. Dwa tygodnie temu udało mi się przebiec jeden w Warszawie. Teraz szykuję się do kolejnego, który jest spełnieniem moich marzeń. Udało mi się wylosować w loterii miejsce na maraton w Nowym Jorku. Bezpośrednie przygotowanie maratońskie trwa od 12 do 18 tygodni – to dosyć długi proces. W ciągu tych tygodni trzeba poświęcić temu dosyć dużo czasu, bo trening biegowy trwa zwykle w okolicach 2-3 godzin. To są dwa moje największe koniki – programowanie aplikacji na IOS i bieganie.

Wygląda na to, że żyjesz dosyć intensywnie, więc na koniec zapytam; jak odpoczywasz?

Może to absurdalne, ale właśnie głównie przez bieganie. Poza tym ostatnio bardzo się ucieszyłem, bo komputer, który dostałem z uczelni, pozwolił mi zainstalować Wiedźmina 3, więc w końcu mogę w niego pograć. Lubię też oglądać seriale na Netflixie i czytać. Aktualnie czytam bardzo ciekawą książkę. Nazywa się Homodeus, jej autorem jest Yuval Noah Harari. To taka trochę wizjonerska opowieść o historii człowieka i o tym, co nas może czekać.

Przeczytaj też:

Maria Korcz - drużynowa 93 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej, studentka ekonomii, w Na Tropie szefowa działu Na Tropie Środowisk.