Nowoczesny program, tradycyjne wartości
Dzisiaj w godzinach popołudniowych dostałam SMS-a od komendantki swojej chorągwianej Szkoły Instruktorskiej: „Ewa, na cito trzeba sprawdzić jeden wniosek o SOKK. Masz go na mailu”.
Uświadomiłam sobie, jak bardzo nowe technologie wkroczyły w moją instruktorską codzienność.
Ponieważ codzienne obowiązki skutecznie ograniczają mój dostęp do komputera, moim podstawowym narzędziem pracy stał się smartfon. Dzięki niemu ściągnęłam pocztę elektroniczną i przeczytałam wniosek. Odsyłając e-mail z rekomendacją przyznania Srebrnej Odznaki Kadry Kształcącej, uświadomiłam sobie, jak bardzo nowe technologie wkroczyły w moją instruktorską codzienność. Nie załatwiłabym tego „od ręki”, mając wersję tradycyjną (papierową) złożoną jedynie w siedzibie chorągwi. Nie ma opcji.
Prowadzę zespół na poziomie centralnym. W jego skład wchodzą instruktorzy z całej Polski. Czasami nie widzimy się całymi miesiącami. Nie wyobrażam sobie funkcjonować bez Skype’a. Mam go zainstalowanego na wszystkich urządzeniach mobilnych. To konieczność, bo muszę się kontaktować ze swoimi ludźmi, czasami indywidualnie, czasami z całym zespołem, czasem w specjalnych konfiguracjach. Nie mam służbowego telefonu, spraw do omówienia jest wiele, a nie wszystko da się załatwić mailowo. Skype’owe konferencje to podstawa.
Nikogo już nie dziwi czytanie rozkazu z tabletu albo transmisja on-line ze zjazdu czy warsztatów.
Czy możliwe jest, by ZHP funkcjonowało dzisiaj poza portalami społecznościowymi? Największe majowe wydarzenie tego roku – Wyprawa „Łączymy Pokolenia” – rozgrywało się nie tylko wśród harcerzy i instruktorów obecnych pod Monte Cassino, ale i za pośrednictwem Facebooka, Twittera czy Instagramu w globalnej wiosce. I nie mam na myśli jedynie relacji, ale chociażbyinteraktywny konkurs, dzięki któremu uczestnicy wyprawy, będąc jeszcze w autokarach, mogli w atrakcyjny sposób pogłębić swoją wiedzę na temat historii Polski. Nie można zapomnieć również o głosowaniu w plebiscycie „Niezwyczajni”, które w pełni opiera się o portal społecznościowy. Niejedna rodzinna impreza została uratowana dzięki grze „2048 wędrownicza edycja”, która pojawiła się w sieci na kilka dni przed świętami wielkanocnymi. Nikogo już nie dziwi czytanie rozkazu z tabletu albo transmisja on-line ze zjazdu czy warsztatów. Dwa największe tytuły organizacji („Na tropie” i „Czuwaj!”) funkcjonują w sieci.
Już w 2006 r. oglądałam w swojej kadrówce finał mistrzostw świata w piłce nożnej, ze słynnym atakiem „z bańki” Zinedine Zidane’a.
Niemniej te wszystkie „atrakcje” nie są wynalazkiem ostatnich miesięcy. Nowoczesne technologie wkroczyły na „harcerskie salony” już kilka lat temu. Sama prowadziłam na zlocie w Kielcach w 2007 roku zajęcia, gdzie wykorzystywałam dancematę, projektor i inne elektroniczne gadżety. Rok wcześniej oglądałam w swojej kadrówce finał mistrzostw świata w piłce nożnej, ze słynnym atakiem „z bańki” Zinedine Zidane’a. Chłopcy uczestniczący w kwaterce obozowej byli zachwyceni, a ode mnie wymagało to jedynie zorganizowania agregatu prądotwórczego, karty telewizyjnej do komputera, rzutnika i prześcieradła rozwieszonego na pole namiotu. Więcej zachodu było ze zorganizowaniem ciepłego popcornu. Gdy opowiadałam wtedy o tym swoim przyjaciołom spoza harcerstwa, łapali się za głowę i pytali: „A gdzie te ogniska w głuszy lasu, rozpalane jedną zapałką?”.
Prawda jest taka, że hasło „Nowoczesny program – tradycyjne wartości” to nie wyświechtany slogan, który ma być przynętą na dzieciaki i ich rodziców. Co dzień patrzę, jak budowana jest nowa jakość organizacji. I dopóki czuję ciepło harcerskiego ognia, a nie widzę filmu na YT z płonącym komikiem, to wiem, że chcę w tym uczestniczyć.
Ewa Sidor - szef Zespołu Wędrowniczego w Wydziale Wsparcia Metodycznego GK, któremu jednocześnie przewodzi. Instruktorka Hufca Warszawa - Praga Północ, kształci na każdym poziomie organizacji. Na co dzień i bez munduru pedagog, edukator seksualny.