Love Is In The Air

Ewa Sidor / 08.10.2017

W tym roku pierwszy raz w życiu pojechałam na Watrę tylko na weekend. W tym roku pierwszy raz w życiu byłam na Watrze jako gość. W tym roku ponownie nieskończenie wiele razy mogłam zaśpiewać Love Is In The Air.

Od wielu lat przyglądam się wędrownikom na tym corocznym wędrowniczym święcie. Pewne rzeczy są niezmienne. Mam tu na myśli  zakochane pary trzymające się za ręce w drodze na zajęcia; kolejkę do szybkich randek w kawiarence Na Tropie; nieśmiertelne zajęcia z masażu. Pierwszy raz w życiu, natomiast zastanawiałam się nad granicami przyzwoitości harcerskiej. Widziałam miejsce programowe, które wędrownicy i wędrowniczki po zajęciach wykorzystywali jako miejsce schadzek.

Jeśli chodzi o refleksję nad przyzwoitością, to spowodowana było ona dwoma zaobserwowanymi sytuacjami. Pierwszą był suszący się ręcznik kąpielowy z niewybrednym wizerunkiem półnagiej dziewczyny, drugą wspomniane wcześniej zajęcia z masażu. Obie kwestie mnie zafrapowały. Suszący się ręcznik nikogo nie dziwi. Nawet cieszy bo daje dowód, że właściciel/właścicielka dba o higienę. To, co było na nim wyszyte zdziwiło bardziej. Zastanawia mnie, co powodowało właścicielem/właścicielką, że zabrał/zabrała właśnie ten ręcznik? Chciał/chciała zaistnieć w grupie, zabierając tak śmiały ekwipunek? Chciał/chciała sprowokować otoczenie? A może to był jedyny ręcznik kąpielowy, który miał/miała w domu?

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że pruderia to nie mój przymiot

Niezależnie od intencji moją uwagę przykuł ten obraz i sprowokował do zastanowienia nad tym, w jaki sposób przekuć tę sprawę na pozytywne działanie wychowawcze? Jedyne, co mi przychodzi do głowy to dyskusja z wędrownikami i wędrowniczkami na temat szacunku do człowieka. Półnaga laska pobudza wyobraźnię, ale nie jestem przekonana, że w kierunku pożądanym przez wychowawców harcerskich. Wykorzystajmy takie sytuacje do uświadamiania młodzieży, by nie patrzyła na ciało przedmiotowo. To nie nasza cielesność jest pierwszoplanowym wyznacznikiem wartości człowieka. Jeśli wśród czytelników są instruktorzy, którzy działają w drużynach wędrowniczych, to proszę o czujność, byśmy w przyszłości byli bardziej uważni.

Drugim powodem refleksji do wzięcia na warsztat harcerskiej przyzwoitości były zajęcia z masażu. Znowu półnadzy, ale tym razem uczestnicy i uczestniczki poznają arkany sztuki ugniatania ludzkiego ciała. I pewnie też bym się nie przejmowała, bo ci, którzy mnie znają, wiedzą, że pruderia to nie mój przymiot, ale jednak na zajęcia trafiał przypadkowy zestaw uczestników. Formuła zajęć prowokuje do bardzo szybkiego przekroczenia strefy bliskości i oczywiście każdy wie, czego się spodziewać na tego typu zajęciach. Nie mniej nie wiem czy każdy 16-letni uczestnik wie, że być może będzie musiał (być może pierwszy raz w życiu) rozpiąć komuś biustonosz? Takie rozterki powodują, że osobiście odradzam sięganie po takie formy na przedsięwzięciach harcerskich. Czasami warto dłużej pogłówkować nad tematyką zajęć niż wybrać coś, co może nie do końca realizować nasze cele wychowawcze.

Pochwalam program fakultatywny na Watrze, ale niestety nie da się wszystkiego przewidzieć

Wspominając wcześniej miejsce schadzek miałam na myśli przeurocze miejsce programowe Strefy rozwoju, które było pełne nastrojowych lampek, poduch i tiulów, a po zakończonych zajęciach pełne również rozkosznych nastolatków. Pochwalam program fakultatywny na Watrze i wiem, że organizatorzy dokładają wszelkich starań, by był on mądry i realizujący misję ZHP, ale niestety nie da się wszystkiego przewidzieć. Wędrownicy i wędrowniczki chętnie przesiadywali ze swoją drugą połówką w zaciemnionej przestrzeni. I znowu… zupełnie mnie to nie dziwi.

Niech pierwszy rzuci kamień ten, co nigdy nie zauroczył się w kimś z harcerstwa. Więzi, które towarzyszą harcerskiej przygodzie, nie raz kończą na ślubnym kobiercu. Osobiście uważam to za naturalną kolei rzeczy. Zachęcam jednak, by uczyć odpowiedzialności i umiejętności przewidywania konsekwencji. Trzecie prawo dynamiki Newtona mówi: Każda akcja wywołuje równą jej i przeciwnie skierowaną reakcję. Niezależnie co zrobimy, zawsze będą tego jakieś konsekwencje. Przypominamy o tym naszym wychowankom.

Sytuacje intymne są naszą powszedniością

Obowiązująca w naszej organizacji Polityka ochrony bezpieczeństwa dzieci i zawarty w niej Kodeks dobrych zachowań mówi m.in.: traktuj każdego z godnością i szacunkiem; pamiętaj, że wychowujesz głównie przez osobisty przykład. Gdy na Watrze zaistniały przywołane w tym felietonie sytuacje myślałam m.in. o tych właśnie zapisach. Ja byłam na Watrze jakieś 30 godzin. A ile takich sytuacji, nazwijmy to intymnych, miało miejsce podczas całej akcji letniej? Ile dzieje się na co dzień w trakcie naszych harcerskich działań? To pytania bez odpowiedzi. Pewnie nikt nigdy tego nie zliczy. Nie mniej są one naszą powszedniością. Nie oceniam, czy to źle czy dobrze. Mają miejsce i już, nic tego nie zmieni. Ważne jest, by nie prowokowały do naruszeń: prawa powszechnego, naszych zasad wewnątrzorganizacyjnych i dobrego smaku. A o to, co się jeszcze może przydarzyć w harcerskiej codzienności to już temat na inny felieton.

Ewa Sidor - harcmistrzyni, członkini komendy hufca Warszawa - Praga Północ, kierowniczka Wydziału Wsparcia Metodycznego GK, instruktorka CSI. Poza harcerstwem nauczycielka, edukatorka seksualna.