Skautowy amerykański sen
Ten tekst stanowi zaledwie jedną tysięczną wspomnień z największego i najważniejszego skautowego wydarzenia tego roku! 24. Światowe Jamboree Skautowe w USA to miejsce, w którym przez dwa tygodnie spotkało się ponad 40 tysięcy skautów z całego świata.
Zdecydowana większość harcerzy i harcerek kojarzy czym jest Światowe Jamboree Skautowe. Co cztery lata, w wybranym na Światowej Konferencji Skautowej miejscu odbywa się wielkie święto wszystkich, którzy działają w duchu zasad i tradycji zapoczątkowanej przez Roberta Baden-Powella. W tym roku Jambo organizowane było przez Stany Zjednoczone, Kanadę i Meksyk. Kilkadziesiąt tysięcy uczestników wraz z pełnoletnią kadrą przyjechało do Zachodniej Wirginii, aby w drugiej co do wielkości bazie Boy Scouts of America przeżyć największą przygodę swojego życia!
Tym bardziej, że być uczestnikiem Jambo można tylko raz!
Czterdziestoosobowe drużyny zlotowe muszą rozbić swoje miejsce do spania i kuchnię, w której będą przyrządzać posiłki. Jednym z ich codziennych obowiązków jest chodzenie do najbliższego sklepu po zakupy i zaopatrywanie w najpotrzebniejsze rzeczy. Oprócz możliwości poznawania kultur z drugiego końca świata, chętni wymieniają się plakietkami czy unikatowymi gadżetami – niektórzy mogą pochwalić się sporą kolekcją takich zdobyczy. Na terenie Summit Bechtel Reserve znalazło się także miejsce, w którym krajowe reprezentacje na Jambo mogły pokazać się z jak najlepszej strony, a uczestnicy mieli okazję poznać kulturę i spróbować lokalnych przysmaków. Dla przykładu: każdy kto odwiedził namiot Polski miał szansę skosztować kiszonych ogórków i najpopularniejszych słodyczy.
Trochę o Summicie
Sam zlot odbywał się na terenie 10 tysięcy akrów
Wszystko co mówią o wielkiej Ameryce….. to prawda! Podróż z Nowego Jorku do Wirginii Zachodniej trwała ponad 12 godzin pociągiem. Sam zlot odbywał się na terenie 10 tysięcy akrów…. Niewiele ci to mówi? W przeliczeniu ponad 40 km kw. Siedem obozów – mieszczących blisko 8 tysięcy mieszkańców w każdym, było podzielonych na mniejsze podobozy. Odległości do pokonania stanowiły nie lada wyzwanie, szczególnie w bardzo ciepłym (sięgającym 30 stopni Celsjusza) i wilgotnym klimacie. Słońce towarzyszyło nam niemal codziennie, dlatego butelka na wodę była najlepszym przyjacielem każdego uczestnika. Żeby skorzystać z którejkolwiek z atrakcji, trzeba było przygotować się nie tylko na wędrówkę, ale także czekanie w długiej kolejce. Jedną z najbardziej pożądanych była ogromna kolejka tyrolska, która dawała możliwość przejazdu nad samym centrum zlotu.
Podróżowanie po terenie Zlotu dla IST (International Service Team) – pełnoletniej kadry nie było aż tak uciążliwe. Do większości miejsc, w których pełnili swoją służbę mogli dostać się specjalnymi liniami autobusowymi. Co więcej, prawie wszystkie pojazdy były klimatyzowane.
Ogromnym udogodnieniem dla wszystkich, były rozstawione w wielu miejscach punkty, w których można było podładować swój telefon czy powerbank zapewnione przez jedną z największych amerykańskich sieci komórkowych. Wszystko to po środku lasu, gdzie co rusz można było spotkać jakieś dzikie zwierzę, jak jelenie, a nawet niedźwiedzie.
O co chodzi z tą służbą…
Wziąć udział w Jamboree można na kilka sposobów. Można być: uczestnikiem (co w wieku wędrowniczym jest naprawdę mało prawdopodobne), patrolowym – opiekunem uczestników lub IST – kadrą. Żeby skorzystać z dwóch ostatnich opcji trzeba być pełnoletnim. Przy rejestracji każdy ma możliwość aplikowania do pracy, która najbardziej odpowiada jego kwalifikacjom czy zainteresowaniom.
Rada na przyszłość: przydzielanie pracy odbywa się na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, a liczba miejsc pracy w danym obszarze jest ograniczona. Jeśli nie otrzymasz wymarzonej pracy przed rozpoczęciem Jambo istnieje możliwość, że zostaniesz przydzielony tam, gdzie akurat będzie wolne miejsce. Zdarzają się jednak sytuacje, w których możesz dokonać zamiany już w trakcie zlotu.
Podstawowym zadaniem mojego zespołu było wspieranie poszczególnych podobozów
W zależności od miejsca i stanowiska – praca IST wyglądała trochę inaczej. Moja służba jako Duty Officer w Base Camp C była jedną z bardziej wymagających. Trudno wymienić wszystko co należało do moich obowiązków, ale podstawowym zadaniem mojego zespołu było wspieranie poszczególnych podobozów tak, żeby zapewnić jak najlepszy czas dla mieszkańców naszego obozu. Tym samym mieliśmy okazję przygotowywać miejsca obozowe dla uczestników, zaopatrywać ich w niezbędne materiały i narzędzia, a także organizować transport w razie potrzeby. Ciekawym doświadczeniem było też pełnienie funkcji informatora, kiedy ktoś potrzebował pomocy w odnalezieniu danej drużyny lub konkretnego miejsca, do którego chciał dotrzeć. Mieliśmy także okazję zdobyć doświadczenie logistyków pomagających przy przyjazdach i wyjazdach uczestników. Przez całą dobę pełniliśmy służbę, we współpracy z medykami i innymi służbami zlotu.
Praca odbywała się według ustalonego grafiku, który uwzględniał przynajmniej jeden wolny dzień od pracy. Można było go wykorzystać na wiele sposobów, począwszy od poznania atrakcji na zlocie, jak skorzystania z wycieczki do najbliższych dostępnych atrakcji turystycznych. Codziennie wieczorem po lub przed pracą, kadra mogła spotkać się w Chat&Chew – ogromnym namiocie w którym codziennie odbywały się koncerty, wieczory tematyczne oraz można było usiąść i porozmawiać przy kawie. Dla entuzjastów ciszy istniała strefa relaksu, w której można było rozsiąść się w wygodnej kanapie i skorzystać z dostępnych planszówek, lub po prostu odpocząć.
Strefa czasowa Jamboree
Różnica pomiędzy czasem w Polsce i czasem w Zachodniej Wirginii w Stanach Zjednoczonych wynosi jakieś 6 godzin. Kiedy tam wstaje dzień, u nas jest południe. Podróż tam nie była taka straszna i jet lag nie był problemem. Oprócz tego, że czas w którym funkcjonujemy jest zupełnie inny niż czas tych, którzy zostali w domu musimy pamiętać, że Jamboree rządzi się swoimi prawami.
Najprawdopodobniej wszystko, co sobie zaplanujesz do zrobienia w wolnej chwili, nie będzie możliwe do wykonania. Tam zawsze coś się dzieje, a czas pędzi jak szalony i w połowie okazuje się, że nie zdążyłeś zrobić tego co chciałeś, czy odwiedzić konkretnego miejsca, które sobie zaplanowałeś. Kalendarz też przestaje mieć znaczenie i żyjesz z dnia od ceremonii otwarcia do ceremonii zamknięcia.
Jet lag i zderzenie z obowiązkami życia codziennego nie ułatwiają szybkiego powrotu do formy
Powrót do rzeczywistości jest trudny. Wspomniany jet lag i zderzenie z obowiązkami życia codziennego nie ułatwiają szybkiego powrotu do formy. Mogę jednak śmiało stwierdzić, że męczarnia spowodowana tym procesem jest rekompensowana mnóstwem dobrych wspomnień i przeżyć.
New Jork, New York
Podczas projektu Home Hospitality mieliśmy możliwość spędzenia w Nowym Jorku dwóch dni. Odwiedzenie kilku najważniejszych (bo niestety wszystkich atrakcji turystycznych byłoby nierealne), sporządzenie fotorelacji i pochwalenie się tym w swoich social mediach z pewnością wywołało wśród naszych znajomych nie lada poruszenie. Ale wiecie co?
To była naprawdę wspaniała przygoda! W tym czasie zdarzały się momenty lepsze i gorsze; chwile zmęczenia i chwile ogromnej radości. Szkoda, że nie jestem w stanie w tych kilku słowach tego wszystkiego wam przekazać. Jeśli jednak jest ktoś, kto chciałby zobaczyć szczegółową relację, zawsze może zajrzeć na stronę naszej Reprezentacji, gdzie na bieżąco informowaliśmy was, jak się mamy. Sama czekam na kolejne relacje z harcerskich przygód wśród moich znajomych!
Przeczytaj też:
Kinga Pasternak - wolny elektron; uwielbia podróże, jedzenie i poznawanie nowych ludzi. Z wykształcenia prawnik i administratywista. Z zamiłowania „człowiek od promocji”. Wszędzie jej pełno, nie boi się wyzwań, dlatego uczestniczy w różnych projektach (także w tych międzynarodowych). Obecnie pełni funkcję Członkini Komendy Chorągwi Dolnośląskiej ZHP ds. komunikacji i promocji.