Sukces ma jednego ojca
Mówi się, że sukces ma wielu ojców, a porażka jedną matkę. Mam wrażenie, że w harcerstwie jest na odwrót. Dotyczy to zarówno poziomu drużyn, jak i całej struktury, która ma wspierać drużynowego.
Zaczyna się niewinnie i trudno uchwycić początek. Załóżmy, że jest to wrzesień – miesiąc przesyłania do hufca planów pracy drużyny. Jako nowy drużynowy wędrowniczy czytasz wiadomość od członka komendy hufca, która jest mniej więcej w takim stylu: uprasza się wszystkich drużynowych o przesłanie planów pracy swoich jednostek do dnia 28 września br., w celu zatwierdzenia ich przez komendanta hufca. Później jeszcze dostaniesz przypomnienie napisane w podobnym bezosobowym i oschłym stylu. Logika jest chyba taka, że ma to brzmieć poważnie i wywołać w drużynowych strach przed spóźnieniem się z wysłaniem planu pracy drużyny.
Kolejny kontakt z hufcem będziesz mieć przy okazji wyjazdu na biwak lub hufcowej imprezy, której tradycja sięga lat 80. XX wieku. Tej imprezy, którą miałeś uwzględnić w planie pracy, choć nikt nie wyjaśnił, co ona daje waszej drużynie, poza integracją środowisk w hufcu. Były za to groźne wiadomości o tym, że kończy się termin zgłoszeń i wędrownicy są potrzebni do obstawienia punktów na grze.
To jak ostateczny dowód na to, że komendant hufca ma rację
Członków komendy hufca widzisz jeszcze na kilku spotkaniach z drużynowymi i przy okazji zgłaszania oraz rozliczania obozu, jeśli na niego się wybraliście. Potem cykl zaczyna się na nowo.
To oczywiście duże uproszczenie. Po drodze są chociażby kursy i warsztaty organizowane przez hufiec. Ale dziś nie o tym. Skupmy się na tym, że zgłaszanie, zatwierdzanie i rozliczanie może być stresujące. Czy dobrze wypełniło się tabelki, czy dobrze napisało się plan? Nie pomaga też hufcowa impreza, która co roku zamienia się w festiwal oceniania kondycji drużyny.
Nie potrzebuję wsparcia!
W tej atmosferze trudno jest poprosić innych o wsparcie. To tak jakby przyznać się do złego prowadzenia drużyny. To jak ostateczny dowód na to, że komendant hufca ma rację mówiąc, że nie ma wędrowników, bo nie ma komu obstawić punktów na hufcowej grze. Nawet gdy zdajesz sobie sprawę, że nie wszystko jest idealnie, zawsze znajdziesz odpowiednie wytłumaczenie. Wędrownicy nie zdobywają stopni? To wina drużyny harcerskiej, w której tego nie robiono, więc trudno ci teraz przekonać 16-latków. Nie jedziecie na samodzielny obóz? To dlatego, że połowa drużyny jest kadrą w innych jednostkach. Na każdy temat znajdziesz wytłumaczenie.
Zapominasz, że właśnie po to jest hufiec – żeby cię wspierać
Jeszcze gorzej jest, gdy to wsparcie zostanie zaoferowane. Bo jak to? Moja drużyna jest źle prowadzona? Jestem złym drużynowym? Przecież poświęcam bardzo dużo czasu, a to, że nie działamy według systemu instrumentów metodycznych, wynika z dostosowania do indywidualnych potrzeb drużyny. Ponieważ sam nie potrafisz poprosić o wsparcie w obawie przed negatywną oceną, jeszcze trudniej jest ci je przyjąć. Zapominasz, że właśnie po to jest hufiec – żeby cię wspierać w prowadzeniu drużyny, niezależnie od tego, jak to robisz.
Współpraca wychodzi na dobre
Nie mając wsparcia – niezależnie od tego, czy je odrzucasz, czy się niego nie domagasz – łatwiej też później przypisać tylko sobie różne zasługi. I tak, pierwszy od lat obóz drużyny jest tylko twoją zasługą. Zapominasz, że nie udałoby się to, gdyby komendant szczepu, nie wpadł na pomysł, żeby obóz drużyn szczepu był waszą bazą wypadową na wędrówki. Gdy nagle wędrownicy chcą zrealizować trop, nie dostrzegasz tego, że zainspirowała ich inna drużyna z hufca. Umniejszasz wymianę doświadczeń między wędrownikami. To przecież świadczyłoby o tym, że jednak potrzebowałeś wsparcia.
Jakoś tak dziwnie się złożyło, że w ZHP rzeczy, które się udały, mają zazwyczaj jednego ojca. Nieważne czy jest on młodym drużynowym czy doświadczonym instruktorem. Często nie dostrzega on, że nie zrobiłby ich bez zaangażowania innych osób wzajemnie na siebie oddziaływujących. Ale gdy ojcu powinie się noga, coś nie wyjdzie, wtedy nagle okazuje się, że to wina wszystkich ludzi, którzy powinni go wspierać, choć nigdy ich o to nie poprosił.
Przeczytaj też:
Radosław Rosiejka - instruktor Wydziału Wędrowniczego GK ZHP, przez dwa lata drużynowy drużyny wędrowniczej w Hufcu "Piast" Poznań-Stare Miasto. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.