Akcja znicz drogą na skróty?

Anna Mroczek / 28.10.2020

Jeden z najprostszych sposobów, by zarobić dużo pieniędzy w krótkim czasie to Akcja Znicz. Jednak czy sprawdza się ona jako narzędzie wychowania ekonomicznego i ekologicznego? I czy przypadkiem o czymś nie zapomnieliśmy?

Przełom października i listopada to czas, kiedy przygotowujemy się do przeprowadzenia corocznej Akcji Znicz. Jednak w tym roku, jej przebieg jest odrobinę inny niż zazwyczaj, na pewno utrudniony ze względu na fakt, że cała Polska znalazła się w czerwonej strefie. Nie zagłębiam się jednak w to, czy przedsięwzięcie uda się w ogóle zrealizować w związku z obecną sytuacją. Raczej mnie to nie dotyczy, gdyż od kilku lat nie poświęcam czasu, by próbować tę akcję zorganizować z moim środowiskiem.

Mam problem dotyczący celowości Akcji Znicz

Przyczyn jest kilka, ale chyba główną jest fakt, że nie do końca identyfikuję się z Akcją Znicz. Mam problem dotyczący celowości tego przedsięwzięcia i mimo, że ta akcja jest jednym z najprostszych sposobów zarobku, to – moim zdaniem – zdecydowanie nie sprawdza się jako narzędzie wychowania ekonomicznego i, przede wszystkim, ekologicznego.

Co wyniesiesz?

Ale zacznijmy od początku. Mam poczucie, że bardzo często jest tak, że za doprowadzenie tej akcji do skutku odpowiedzialne są pojedyncze osoby. Dzieciaki po prostu przychodzą stać i sprzedawać znicze, czasem jeszcze nie do końca wiedząc, na co zbierają. Podkreśla się, że harcerze uczą się reklamowania produktu. Efektem tego są np. takie hasła jak najlepiej się leży pod zniczem od harcerzy. Abstrahując od nich, wątpię by to niosło za sobą realną umiejętność. Nawet jeśli będziemy musieli coś kiedyś sprzedać, to najpewniej będzie to efekt naszej pracy.

Jesteśmy świetni w gadaniu o ekologii

Staramy się być eko, ale kiedy można w prosty sposób zarobić to już o tym nie pamiętamy?

Od dłuższego czasu edukujemy naszych harcerzy o podstawach ekologii. Przypominamy o torbach wielorazowego użytku na zakupy, uczymy jak segregować śmieci. Nasi wędrownicy zgłębiają tajniki slow fashion, odkrywając zbrodnie etyczno – ekologiczne, za którymi stoją znane sieciówki.  Mimo to, wciąż tak samo entuzjastycznie, podchodzimy do corocznej Akcji Znicz, która przecież jest nawoływaniem do kupowania produktów, które spokojnie mogą być używane wielokrotnie! Czy można więc wysnuć wniosek, że staramy się być eko, ale kiedy można w prosty sposób zarobić pieniądze to już o tym nie pamiętamy? Poza tym, to przecież tradycja, a ludzie i tak będą kupować znicze…

To chyba najczęstszy argument. Ale czy fakt, że coś robimy od lat, zwalnia nas z racjonalnego myślenia i poddawania rzeczy w wątpliwość? Harcerstwo uczy chyba wychodzenia przed szereg, trąbimy o tym, jak ważne jest zmienianie otaczającej nas rzeczywistości… Dlaczego więc obchodzimy szerokim łukiem, jeśli chodzi o jakiekolwiek udoskonalenie tego przedsięwzięcia?

O czym zapominamy

Nie chcę etykietować, jednak jasnym jest, że moje opinie w dużej mierze oparte są na tym, co obserwuję. A obserwuję głównie moje otoczenie. Akcja Znicz kojarzy mi się przede wszystkim z cichymi walkami o stanowiska pomiędzy środowiskami, spędzaniem świąt poza domem i czymś, co boli mnie najbardziej – oderwaniem od istoty tego dnia. Bramy cmentarza są pełne harcerzy, ale na jego terenie znajdują się groby i harcerskie historie, których nikt nawet nie wysilił się szukać i poznać!

Rozwiązania?

Nie podam żadnych konkretnych, bo możecie je bez trudu opracować ze swoimi harcerzami, wędrownikami i właśnie do tego zachęcam. Jest ich mnóstwo i nie muszą być spektakularne, na pewno też wiążą się z mniejszą ilością zarobionych pieniędzy. Ale warto sobie zadać pytanie, czy w naszych akcjach chodzi tylko o ilość zebranych pieniędzy, czy może ilość ludzi, których poruszyliśmy? W mojej głowie już od dłuższego czasu tli się wiele pomysłów na nieco inne podejście do tej akcji – może kiedyś dojdą do skutków i zdam z nich relację? Zobaczymy.

 

Przeczytaj też:

Anna Mroczek - drużynowa wędrownicza i członkini Referatu Wędrowniczego Chorągwi Krakowskiej. Absolwentka filologii szwedzkiej, która teraz stara się odnaleźć w nowej dziedzinie: logopedii. Miłośniczka dalekiej Północy, dobrych reportaży i podróży.