Czerwcowa gorączka
I w tytułowej gorączce nie chodzi o rozgrzewającą aurę, o ból głowy w związku ze zbliżającą się Akcją Letnią (a jeszcze tyle do roboty!) czy szał na bilety na wakacje w dobrych cenach. Chodzi o gorączkę, do której zwykle doprowadzają czerwcowe posiedzenia komisji stopni instruktorskich.
Podopieczny i opiekun robią oczy kota ze Shreka, żeby zamknąć próbę pozytywnie
Zwykle zaczyna się niewinnie. Podopieczny na pierwszy stopień instruktorski przesyła do hufcowej komisji raport ze swojej próby. Opisuje w nim, że wykonał wszystkie zadania, sposób ich realizacji, a dowody na ich wykonanie przedstawi na posiedzeniu. Przybywa z opiekunem na posiedzenie, a tu klops – okazuje się, że któreś zadanie wykonane jest częściowo, któreś zadanie zostało zmienione bez wiedzy KSI, ale podopieczny i opiekun robią oczy kota ze Shreka, żeby zamknąć próbę pozytywnie, bo przecież potrzebujemy kadry na obóz, brakuje nam wychowawcy. Komisja nie chce się zgodzić, bo musi trzymać jakiś poziom jakości wypuszczanych w świat instruktorów, ale nie chce utrudniać życia środowisku więc zgadza się na korekty do próby i zapisuje tego podopiecznego na drugie (albo czasem i trzecie) posiedzenie KSI w czerwcu – byleby opiekun mógł zdążyć z zobowiązaniem instruktorskim przed lipcem. Nad rzeczonym problemem można pochylić się z kilku perspektyw – hufcowej komisji, podopiecznego i w końcu opiekuna.
Perspektywa KSI
Przyjmując optykę członka komisji trudno jest mieć litość dla probanta, który (zero-jedynkowo patrząc) nie zrealizował zadań swojej próby. W końcu między innymi na tym polega próba instruktorska – na szlifowaniu zdolności do zaplanowania sobie rozwoju, a następnie na pilnowaniu się, by w określonym przez siebie terminie całą tą próbę zrealizować. Zadania muszą pokrywać się z ideą stopnia, zestawem wymagań i kilkoma warunkami zamknięcia stopnia – tak stanowi System Stopni Instruktorskich. Trudno o bycie nieobiektywnym, kiedy każdy z trzech obszarów (idea, wymagania, warunki zamknięcia) badanych w czasie komisji zamykającej jest tak precyzyjnie opisany.
Kontekst czerwcowych posiedzeń KSI powoduje często ból głowy i nerwową atmosferę
Trudno również mieć litość dla probanta, który nie potrafił zrealizować przygotowanej przez siebie próby, albo zmodyfikował ją bez wiedzy i zgody KSI, albo wręcz pominął któreś z zadań, gdyż uznał, że nie musi tego udowadniać, bo on to potrafi. Komisja jest zmuszona wtedy podjąć trudną decyzję – czy walczyć z czasem i wypuścić w świat średnio sumiennego instruktora? A co, jeśli ten młody człowiek będzie pilnował dokumentacji obozowej tak samo, jak pilnował dokumentacji swojej próby – czyli średnio? Jeśli zdarzy się jakaś sytuacja na obozie, a świeżo upieczony instruktor jej nie podoła i będzie to rzutować na zdrowie i życie uczestnika, członkowie komisji, pomimo braku swojej winy, będą czuć odpowiedzialność za tą sytuację, bo pozwolili na dopuszczenie do pracy wychowawczej młodego człowieka, który nie powinien jeszcze (to jeszcze to bardzo ważne słowo) zostać instruktorem. Lepiej byłoby przetrzymać go przez wakacje, by mógł w spokoju i bez poganiania dokończyć swoją próbę. Cały kontekst czerwcowych posiedzeń zamykających powoduje często ból głowy i nerwową atmosferę, zniechęcenie członków komisji do probantów, którzy często zgłaszają się na ostatnią chwilę i nalegają na rozpatrzenie swojej próby, bo to pilne i jadę na obóz, muszę być wychowawcą.
Perspektywa probanta
Przewodniczkami i przewodnikami przeważnie, choć nie zawsze, zostają ludzie młodzi – na styku szkoły średniej i w czasie studiów. Realizacja próby instruktorskiej to fajny sposób spędzenia wolnego czasu, od kilku lat wymogiem jest, że należy w czasie próby pełnić funkcję przybocznego, ale zdarza się, że jest się i drużynowym. Próba zwykle dzieje się raz w życiu – do rzadkości należą osoby, które podejmą się próby drugi raz. Zwykle, gdy nie wyjdzie za pierwszym razem, odpuszczamy, bo porażka bardzo zniechęca. Probantowi zależy więc na tym, żeby próba zakończyła się pozytywnie za pierwszym razem. W którymś momencie w czasie planowania obozu probant jest ujmowany w zasobie kadry obozowej pod kategorią wychowawca. Zyskuje więc poczucie pewności, że w wakacje będzie już instruktorem, co może mieć dwojaki efekt – albo przyłoży się do próby instruktorskiej i poświęci jej więcej czasu i uwagi, albo odpuści temat i na yolo zajmie się tematem na ostatnią chwilę.
W związku ze zbliżającym się obozem pojawia się presja środowiskowa – zwyczajowe braki kadrowe dają o sobie znać, więc podopieczny odczuwa na karku oddech komendanta obozu, by spiąć się z próbą i zamknąć ją przed obozem. Jeśli nie skończy próby, na obozie będzie brakować wychowawców. Jeśli jest już po szkole średniej to pół biedy – sytuację da się uratować kursem na wychowawcę kolonijnego.
Perspektywa opiekuna
Nie ma nic gorszego dla KSI niż opiekun, który za wszelką cenę próbuje przepchnąć podopiecznego
Opiekun jest adwokatem podopiecznego – ma go przygotować do komisji, zastopować w sytuacji, gdy okazuje się, że podopieczny jest nieprzygotowany do posiedzenia i zmotywować, gdy zabrakło paliwa. Reprezentować młodego człowieka i jego interesy przed komisją – ale tylko pod warunkiem, gdy z czystym sumieniem można zamykać próbę. W każdej innej sytuacji opiekun powinien zastopować probanta i przekonać go, że lepiej jest przedłużyć próbę, ale skończyć ją pomyślnie i skutecznie. Nie ma nic gorszego dla KSI niż opiekun, który za wszelką cenę próbuje przepchnąć podopiecznego na tym jednym czerwcowym KSI, bo teraz albo nigdy. Takie posiedzenia mogą nabrać walorów humorystycznych, gdy okazuje się, że to opiekun ostatecznie mówi o samej próbie więcej, niż jego podopieczny. Nie będzie tak kolorowo w sytuacji, gdy po jej zamknięciu opiekun znika, a młody człowiek musi nauczyć się wypełniania dziennika wychowawcy, zasad poruszania się na drogach czy innych aspektów rzemiosła wychowawczego.
Krzywe sytuacje
W roli opiekuna zamknąłem w swoim życiu 15 prób instruktorskich na stopień przewodniczki i przewodnika. 10 z nich pozytywnie, 5 negatywnie. Widziałem i słyszałem w życiu różne historie. Na przykład sytuacja, dość szlachetna, gdy probantka zrealizowała całą próbę w terminie, ale zdążyła się wypalić i na komisji zamykającej powiedziała, że nie chce zostać instruktorką. Albo sytuacja, gdy podopieczna stawiła się na komisję bez wiedzy opiekunki, a na posiedzeniu skłamała, że opiekunka nie chciała już pełnić tej funkcji, więc młoda osoba będzie zamykać próbę sama (co faktycznie miało sprawić, że będzie na kogo zwalić winę za niezrealizowaną część zadań). Albo komisja nerwowo reagowała na korespondencję mailową, gdy podopieczny zatytułował plik sprawozdanie zamiast raport. Hitem była sytuacja, gdy młody człowiek uczył się pisać konspekty dopiero po zrealizowaniu zaplanowanych przez siebie zajęć…
Sam przychodziłem na słynne czerwcowe posiedzenia KSI 5 razy, oczywiście bez wyrzutów sumienia, że ktoś był totalnie nieprzygotowany. Zdarzały się wpadki, faktycznie. Ale mam świadomość, że im bardziej będziemy rozumieć siebie nawzajem w tym całym procesie, tym czerwcowe posiedzenia będą przebiegać w milszej atmosferze, z mniejszymi nerwami. Wystarczy, że każde z nas będzie robić swoją robotę – probanci sumiennie podchodzić do swojej próby, opiekunowie będą ich monitorować, a komisja pozwoli sobie na tyle wyrozumiałości, by nie naraziło to na szwank zdrowia i życia wychowanków w dalszej pracy takiego instruktora. Bo ostatecznie to oni będą odbiorcami jego służby.
Przeczytaj też:
Jacek Grzebielucha - były drużynowy 7 GIDH "Keja" i były komendant Szczepu Szturwał, sercem w Chorągwi Gdańskiej - ciałem we Wrocławiu. Prawnik-urzędnik, pasjonat za dużej liczby rzeczy. Znawca memów.