Drużynowy na odległość

Na Tropie Środowisk / Marta Włodarczyk-Rybacka / 07.04.2024

Wyjazd na studia zawsze stanowi pewne wyzwanie, a jeśli nadal chcesz działać w swoim harcerskim środowisku, to jego poziom wzrasta. A jeśli Ci powiem, że da się studiować w innym mieście i na dodatek prowadzić drużynę?

O byciu drużynowym na odległość rozmawiamy z Frankiem Linke, drużynowym 222 PDW z hufca Poznań-Wilda.

Franek, niedawno zostałeś drużynowym drużyny wędrowniczej działającej w Poznaniu, jednocześnie studiując… we Wrocławiu. Jak do tego doszło? Co skłoniło cię do takiej decyzji? 

Myślę, że głównym czynnikiem była chęć odpowiedzenia na potrzeby środowiska. Od jakiegoś czasu staraliśmy się rozkręcić wędrownictwo w naszym szczepie, a jak przyszło do zakładania drużyny (wtedy jeszcze próbnej), wzrok wszystkich spoczął na mnie.

Podobne działania w środowisku podejmowałem już od jakiegoś czasu, więc był to chyba proces naturalny i swoiście demokratyczny, jak na wędrownictwo przystało. Studiowałem już wtedy we Wrocławiu i znałem kilku drużynowych wędrowniczych, którzy studiują w innym mieście niż prowadzą jednostkę, więc stwierdziłem, że się da i podjąłem się tego wyzwania.

Twoja drużyna jest stosunkowo nowa. Na czym obecnie skupiacie swoje działania? 

Jako dość nowa drużyna skupiamy swoje działania na stworzeniu wspólnoty. Wywodzimy się wprawdzie z jednego szczepu, ale z różnych jednostek o różnych tradycjach i metodach. Drużyna wędrownicza jest dla nas miejscem, gdzie możemy wszyscy się zebrać, lepiej poznać i zrobić razem coś fajnego. W zacieśnianiu więzów pomaga nam między innymi nasza Kampania Bohater, w której staramy się bliżej poznać postać Aleksandra Doby – znanego polskiego kajakarza i podróżnika. Poza tym staramy się korzystać z propozycji programowych – na przykład realizujemy Wielkopolską Odznakę Wędrowniczą. Jesteśmy drużyną dość młodą, więc dopiero uczymy się wędrować po tym szlaku i czasem zdarzają nam się upadki (choć chyba nie tylko nam).

Jeśli chodzi o spojrzenie jak to wygląda w praktyce. Staramy się utrzymywać regularność na poziomie co najmniej dwóch aktywności w miesiącu – bardzo często jedna z tych rzeczy dzieje się w patrolach zadaniowych, a druga wspólnie w jakiś weekend (biwak, wyjście lub inne wydarzenie). Za każdą naszą aktywność zaplanowaną wcześniej w planie pracy odpowiada konkretna osoba, która ma za zadanie wywiązać się organizując dane przedsięwzięcie, ustalając konkretną datę i godzinę itd. Osobiście i tak mam wiele zobowiązań (głównie harcerskich) w Poznaniu, więc prawie co weekend jestem w domu, bo mimo wszystko 1,5h pociągiem to czas, który też można jakoś spożytkować. 

Jakie widzisz plusy kierowania drużyną na odległość? Czy jest coś, co przeszkadza ci podczas pełnienia służby? 

Moim zdaniem nie jest to najlepszy model kierowania drużyną, choć ma też swoje plusy. Na pewno wędrownicy (szczególnie świeżo upieczeni) uczą się większej samodzielności w koordynowaniu swoich działań. Choć jest też wiele przeszkód – nie zawsze mogę być na każdym wydarzeniu, komunikacja jest trochę utrudniona, ciężko też jest dostrzec efekty własnej pracy.

fot. Franek Linke

Co pomaga ci w byciu “zdalnym drużynowym”? Czy są jakieś obszary, które udało wam się jako drużynie, rozwinąć dzięki rozłące np. praca patrolami? 

Od początku istnienia drużyny (a nawet przed jej powstaniem) staramy się pracować patrolami. Dokonujemy różnych roszad, starając się znaleźć najbardziej odpowiedni dla nas model pracy. Patrole skupiają się na realizowaniu poszczególnych zadań naszej Kampanii Bohater i WOW-ki.

Na pewno jest to trudne wyzwanie, ale od czego jest wędrownictwo, jeśli nie od podejmowania się ich!

Jeśli chodzi o inne aspekty, które możemy rozwinąć dzięki “rozłące”, jest ścisła współpraca moja jako drużynowego z moją przyboczną, a także z poszczególnymi patrolowymi. Dzięki dobrej i regularnej komunikacji wiem co się dzieje, a oni są trochę moimi rękoma w terenie. 

Czy gdybyś ponownie stanął przed decyzją o prowadzeniu drużyny z innego miasta, podjąłbyś się tego wyzwania? 

Dyplomatycznie: to zależy! Uważam, że nie jest to najlepszy model prowadzenia drużyny i jeśli to możliwe, to polecałbym mieć drużynowego na miejscu. Na pewno jest to trudne wyzwanie, ale od czego jest wędrownictwo, jeśli nie od podejmowania się ich. Gdyby była inna opcja (np. Inna osoba, która chciałaby i mogłaby podjąć się tej funkcji) to definitywnie bym ją polecił, ale jeśli wymagałaby tego sytuacji to podjąłbym się tego wyzwania i przygody jeszcze raz. 

Jakie cechy powinna mieć osoba znajdująca się w twojej sytuacji? Co powoduje, że prowadzenie drużyny na odległość jest nie tylko możliwe, ale i można to robić z sukcesem? 

Na pewno wytrwałość i zapał do pracy. Mam wrażenie, że idea rozwoju wędrownictwa jest czymś, co jest tutaj tym wyższym celem, dla którego trzeba się trochę zaangażować. Choć trzeba przy tym pamiętać, że jak to rzekł pewien harcmistrz, “Z wędrownictwem jest jak z jajecznicą na boczku – w jajecznice kura się zaangażowała, a świnia poświęciła”. Trzeba uważać, żeby się nie poświęcić. Na pewno w przypadku dość nowej drużyny, bez wypracowanych schematów działania, ważne będzie swoiste eksperymentowanie i szukanie tego odpowiedniego, który będzie działał najlepiej i będzie najbardziej efektywny. Trzeba też postawić na budowanie relacji, branie odpowiedzialności, poczucie tożsamości i przynależności do drużyny, a także na duże zaufanie do siebie nawzajem. I nad tym staramy się pracować w tym roku. 

Przeczytaj też:

Marta Włodarczyk-Rybacka - z wykształcenia historyczka. W Hufcu ZHP Poznań – Wilda jest przewodniczącą Komisji Historycznej, członkini ZKK „Zenit”, działa w wielu komisjach zajmujących się pracą z bohaterem. Fanatyczka tego tematu. W wolnym czasie dusza artystyczna i książkoholiczka. Niepoprawna idealistka.

Franciszek Linke - drużynowy 222 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej z hufca Poznań-Wilda, student gospodarki przestrzennej na Politechnice Wrocławskiej, miłośnik występowania w teleturniejach (do tej pory wstąpił w jednym).