Instruktorski Telefon Interwencyjny

Ewa Sidor / 08.04.2018

Zdarzają mi się takie rozmowy telefoniczne, po których żałuję, że je odebrałam. To rozmowy z zaprzyjaźnionymi instruktorami i instruktorkami, które rozpoczynają się słowami: dzwonię do ciebie, bo potrzebuję twojej branżowej porady.

Część z tych porad dotyczy trudnej sytuacji wychowawczej, która przydarzyła się mojemu rozmówcy i te są dla mnie najczęściej przyjemne. Z jednej strony mam poczucie, że ktoś, kto do mnie dzwoni docenia moje doświadczenie i ma nadzieję, że się nim podzielę, więc jest mi przyjemnie, bo czuję się miło połechtana. Z drugiej strony traktuję to jak swoiste ćwiczenie intelektualne.

Niestety istnieje też inna kategoria rozmów i oczekiwanych porad. Poznaję wtedy smutne historie instruktorskie, gdzie często pojawiają się zachowania przemocowe, rozpacz i ludzka bezradność. To właśnie tych telefonów nie chciałabym odbierać. I nie chodzi mi o to, że nie chcę, by ludzie się mnie radzili, tylko żałuję, że takie sytuacje mają miejsce w mojej organizacji.

Większość tych rozmów prowadzona jest w czasie akcji letniej i można je podzielić na kilka kategorii:

  •         gdy rówieśnik z organizacji jest agresorem;
  •         gdy dorosły z organizacji jest agresorem;
  •         gdy rówieśnik spoza organizacji jest agresorem;
  •         gdy dorosły spoza organizacji jest agresorem.

Niestety nie ma złotej recepty na algorytmu zachowania w takiej sytuacji. W naszej organizacji mamy Politykę ochrony bezpieczeństwa dzieci w ZHP, a w niej Procedurę postępowania w sytuacji przekroczenia strefy bliskości. To kilka kroków, które trzeba indywidualnie zastosować; rozłożyć na czynniki pierwsze i dobrać adekwatnie do sytuacji.

Są zasady wspólne dla każdej z sytuacji

Sposób zachowania, gdy dziecko z naszej drużyny jest ofiarą przemocy rówieśniczej, np. notorycznego wyśmiewania się ze strony kolegów i koleżanek, będzie inny, gdy dowiadujemy się, że jest ono np. ofiarą przemocy domowej. Nasza reakcja powinna być uzależniona od wieku ofiary, zależności pomiędzy nią a agresorem (może być jednoosobowy, ale i grupowy), stopniem naszej znajomości i zależności z agresorem etc. Są jednak zasady wspólne dla każdej z tych sytuacji. Sformułowałam je w trzech zakazach i dwóch obowiązkach.

Zakaz zamiatania pod dywan

Gdy dowiadujemy się o przemocy (może ona spotkać też nasze koleżanki instruktorki i kolegów instruktorów, nie musi dotyczyć jedynie naszych wychowanków), zawsze musimy zareagować. Nie możemy biernie przyglądać się działaniom przemocowym i dopóki dotyczy to przezywania się harcerzy wzajemnie, żaden instruktor nie ma dylematu, czy reagować. Interweniujemy, prowadzimy rozmowy wychowawcze zarówno z zainteresowanymi, jak i z całą drużyną.

Wątpliwości nas dopadają, gdy sprawa jest grubsza. Wyobraźmy sobie, że dowiadujemy się, że nasz wychowanek jest ofiarą  nękania i przemocy fizycznej w szkole. Wyobraźmy sobie, że okoliczności, w których się dowiadujemy o tym są przypadkowe, np. zobaczyliśmy siniaki na jego ciele, gdy podczas zbiórki sportowej zawinęła się mu koszulka. Ten zawstydzony wzrok naszego wychowanka, chęć zapadnięcia się pod ziemię czy udawanie, że to konsekwencja niefortunnego upadku z roweru powinny być dla nas symptomatyczne. Nie możemy zbagatelizować sprawy i nie zareagować. Mamy obowiązek zgłoszenia sprawy rodzicom, a następnie zweryfikowanie, czy zajęli się oni sprawą w sposób prawidłowy. Czasami wystarczy ich rozmowa z pedagogiem szkolnym czy wychowawcą klasy.

Sprawa się komplikuje, gdy rodzic jest agresorem

Niestety nie jest to jedyny możliwy scenariusz. Sprawa się komplikuje, gdy rodzic jest nieskuteczny lub to właśnie on, bądź innych członek rodziny, jest agresorem. Wtedy musimy my stawić czoła obowiązkom obywatelskim i instruktorskim, wynikającym z zapisów z Polityki ochrony bezpieczeństwa dzieci w ZHP jak i Kodeksu Karnego.

Od 29 czerwca 2016 ZHP-owska Polityka Bezpieczeństwa mówi, że jeżeli to jeden z rodziców lub członków rodziny dziecka prawdopodobnie krzywdzi dziecko, sprawę należy niezwłocznie zgłosić do lokalnego komisariatu policji, prokuratury lub sądu do spraw rodzinnych i nieletnich. To samo czytamy w art. 240 par. 1 Kodeksu karnego (z 13 lipca 2017): niezłożenie zawiadomienia grozi karą pozbawienia wolności do lat 3. Jeśli wiesz o przemocy, to nie możesz tego przemilczeć!

Zakaz obietnicy dochowania tajemnicy

Często dziecko otwiera się przed nami, bo według niego jesteśmy tym, któremu może zaufać. To bardzo dobrze świadczy o nas, organizacji i taką postawę powinniśmy pielęgnować. Niejednokrotnie dziecko prosi, byśmy nikomu nie mówili o tym, co nam powiedziało. I tutaj musimy zawsze stanowczo odmówić! Zachowanie to jest sprzeczne z przytoczonym wcześniej zapisem kodeksu karnego, a jednocześnie nie zmienia rzeczywistości na lepsze.

W takiej sytuacji musimy spojrzeć rozmówcy głęboko w oczy i powiedzieć: widzę, że to dla ciebie bardzo trudna sytuacji. Jest mi ogromnie przykro, że to cię spotkało/spotyka. Niemniej jestem z ciebie tak samo ogromnie dumna/dumny, że odważyłeś/łaś się mi o tym powiedzieć. Dzięki temu możemy razem temu zaradzić. Jestem tu, by ci pomóc i możesz mi zaufać, że twoje dobro będzie dla mnie priorytetem. Czasami musimy zapowiedzieć, że powiemy o tym rodzicom wychowanka lub naszym przełożonym. Gdy sytuacja ma miejsce np. na obozie, musi się o tym dowiedzieć np. komendant chorągwi, bo to właśnie chorągiew jest oficjalnym organizatorem naszego letniego wypoczynku.

My też potrzebujemy porady i musimy się do tego przyznać

Jednocześnie musimy zadbać, by grono osób wtajemniczonych było ograniczone do niezbędnego minimum. Nie ukrywajmy przed dzieckiem, z kim o tym porozmawiamy. Czasami my też potrzebujemy porady i do takiej również musimy przyznać się przed naszym rozmówcą. Korona instruktorskiego autorytetu nam z głowy nie spadnie, gdy obnażymy trochę swoich obaw, mówiąc: to dla mnie też trudna sytuacja, więc muszę poradzić się zaufanej/bardziej doświadczonej osoby, bym mógł/mogła ci lepiej pomóc. I tutaj wracamy do trudnych rozmów telefonicznych, o których mówiłam na początku.

Zakaz rzucania słów bez pokrycia

Musimy pamiętać o zasadzie domniemania niewinności

Jedną z kilku rzeczy, które powtarzam swoim telefonicznym rozmówcom jak mantrę jest formułka: chciałem/am zgłosić podejrzenie popełnienia przestępstwa. Jeśli widzimy siniaki na ciele wychowanka, to podejrzewamy, że może być ofiarą przemocy. Jeśli wychowanek sam przychodzi i nam mówi, że np. właśnie został ofiarą przemocy, to też skoro nie widzieliśmy tego na własne oczy, to zgłaszamy podejrzenie. Zawsze musimy pamiętać o zasadzie domniemania niewinności, która mówi, że każda osoba jest niewinna wobec przedstawianych jej zarzutów, dopóki wina nie zostanie udowodniona.

Obowiązek bycia transparentnym

Wszelkie nasze działania wychowawcze powinny być celowe, świadome i transparentne. Musimy wiedzieć, po co i dlaczego robimy daną rzecz. Jeśli będą one zgodne z Harcerskim Systemem Wychowawczym i misją ZHP, to nic nie stoi na przeszkodzie by były jednocześnie transparentne. Skoro dobro, bezpieczeństwo i komfort wychowanków będą naszym priorytetem, to nie ma się czego wstydzić. Otwarcie można powiedzieć, dlaczego np. prosimy rodziców o rozmowę. Być może zauważyliśmy coś niepokojącego.

Zróbmy dodatkową notatkę w dzienniku wychowawcy lub książce pracy

Jednocześnie nie wstydźmy się swoich decyzji przed współpracownikami. Niech nasi przyboczni, zastępcy, a nawet przełożeni wiedzą o naszych planach działań wychowawczych, rozmów z rodzicami i wychowankami. A po zakończeniu tych działań zróbmy dodatkową notatkę w dzienniku wychowawcy lub książce pracy. Pamięć ludzka jest ułomna i spisanie przebiegu wydarzeń (a często i ustaleń) może być naszym ratunkiem, gdy za kilka dni opadną emocje i spojrzymy na wszystko z dystansem.

Obowiązek bycia odważnym

Musiałam spojrzeć matce dziecka w oczy i przyznać, że organizacja się pomyliła

Dobro, bezpieczeństwo i komfort dziecka, ale i każdego członka ZHP, powinno być dla nas priorytetem. I to one powinny być naszą kotwicą. Po jednym z telefonów interwencyjnych zostałam poproszona o bezpośrednie wsparcie osoby, która dowiedziała się przemocy domowej względem swojego wychowanka (dziecko przyznało się do tego podczas kolonii). Zaproszono mnie na rozmowę z rodzicami dziecka, która miała miejsce po odbytej procedurze założenia Niebieskiej Karty, i która (całe szczęście) nie potwierdziła słów dziecka. Jako pedagog i harcerski wychowawca musiałam zebrać się na odwagę, spojrzeć matce dziecka w oczy i przyznać, że organizacja pomyliła się co do zaistniałej sytuacji.

Niemniej, jednocześnie podkreśliłam, że dobro dziecka i nasze wewnętrzne organizacyjne procedury nie pozwoliły nam na inne zachowanie. Ale moja postawa była niczym przy postawie osoby, która stawiła czoła wyzwaniu zgłoszenia sprawy na policję. To właśnie jest godna podziwu i naśladowania odwaga cywilna. Młoda instruktorka, pomimo osobistych rozterek, zrobiła to co należało zrobić – była dzielna i odważna!

Żałuję, że w hufcach nie rozmawia się z instruktorami, jak się zachować

Czasami żałuję, że nie ma Instruktorskiego Telefonu Interwencyjnego. Czasami żałuję, że w hufcach i chorągwiach nie rozmawia się z instruktorami, jak zachować się w takiej sytuacji kryzysowej i nie ma ustalonych wariantowych ścieżek postępowania. Najbardziej jednak żałuję, że nie umiemy jeszcze uchronić się przed takimi sytuacjami w harcerstwie.

Jestem pewna, że nie tylko ja odbieram takie telefony. Liczę na to, że jeśli więcej czasu i uwagi poświęcimy na kształtowanie odważnych i świadomych postaw, działając prewencyjnie (ale jednocześnie nie strasząc tylko tym złym światem), możemy stworzyć bezpieczne środowisko do naszej radosnej harcerskiej przygody.

Ewa Sidor - harcmistrzyni, członkini komendy hufca Warszawa Praga Północ, członkini Komisji ds. Społecznych Rady Naczelnej ZHP, instruktorka CSI. Poza harcerstwem nauczycielka, edukatorka seksualna.