„Metafizyczny” pociąg
„W dawnych czasach ludzie spierali się często, czy istnieje lokomotywa, która ciągnie nas za sobą w przyszłość. Zdarzało się, że dzielili przyszłość na swoją i cudzą. Ale to już zostało za nami: życie idzie naprzód, a oni, jak widzisz, zniknęli. A co jest w górze? Ślepy gmach za oknem gubi się w falach lat. Potrzebny jest klucz, a ty masz go w ręku – więc jak go znajdziesz i komu okażesz? Jedziemy pod stukot kół, wysiadamy postscriptum drzwi.”
Wiktor Pielewin „Żółta strzała”
Pielewin jest współczesnym prozaikiem rosyjskim. To, co mnie przyciągnęło do niego i teraz każe szukać kolejnych książek oraz opowiadań, to swoisty realizm opisywanej rzeczywistości. Niby Rosja, niby współczesna, ale coś w niej nie gra…
Z wykształcenia elektromechanik (A Magdalena Kozak to lekarz – http://natropie.zhp.pl/index.php/nocarz–renegat–nikt/, jak widać nie przeszkadza to w zostaniu znakomitym pisarzem), zadebiutował w 1989. Przez parę lat publikował na łamach różnych czasopism, a w roku 1992 (to był swoją drogą dobry rok) jego opowiadania doczekały się zebrania i wydania w formie książkowej Niebieska latarnia, za którą otrzymał rosyjską nagrodę Bookera. Jego twórczość jest tłumaczona na wiele języków – angielski, francuski, niemiecki, włoski jak też chiński czy japoński. French Magazine wpisał Pielewina na listę 1000 najbardziej znaczących współczesnych działaczy kultury.
Ale ale, wracajmy do sedna sprawy! Bo to co w Pielewinie bodaj najciekawsze, to swoista mieszanka science-fiction, kultury popularnej i mistycyzmu, przy czym jego twórczość można określić jako postmodernistyczną. Częste u niego są aluzje do literatury światowej, klasyki literatury rosyjskiej (Dostojewski, Bułhakow) lub, bardziej może widoczne, odniesienia do realiów Rosji postsowieckiej. Trudno o nim coś znaleźć w prasie czy internecie, gdyż bardzo rzadko zgadza się na wywiady. Chętnie natomiast publikuje swoje opowiadania w sieci.
Poznałam go ledwie miesiąc temu. Ot, poszliśmy na spektakl (o którym trochę później), bardzo ciekawy, po którym w mojej głowie zostało jedno zdanie.
„Siedzisz tyłem do kierunku jazdy i widzisz tylko to, co już znikło.”
Żółta Strzała to opowiadanie o ludziach, którzy w pociągu rodzą się, starzeją, przeżywają swoje miłości i zawody, tracą marzenia… Żółta strzała to pociąg bez początku i końca, jadący nie wiadomo skąd, nie zatrzymujący się na żadnej stacji. To odkrycie, że pociąg jest ich życiem, że swoich zmarłych wyrzucają za okno, bo tam „nie ma ludzi”, dla mnie było niezwykłe. Ale też niezwykle otrzeźwiające, bo przecież może i ja jadę podobnym pociągiem, za oknem widzę niekończące się lasy, pustkowia, puste miasta, od czasu do czasu kwiaty z czyjegoś pogrzebu, który w telewizji można było obejrzeć dwa tygodnie temu.
Bohaterowie opowiadania nie wiedzą, że ich życie to tylko podróż pociągiem. Nie słyszą nawet stukotu kół. Jest jeden Han – pasażer, który wie; który dowiedział się tego „od nich” – których nie poznajemy. Przekazuje swoją wiedzę przyjacielowi, Andriejowi. Często rozmawiają o tym, czym jest Żółta Strzała:
„-Przypomniałem sobie – szepnął. – Żółta Strzała to pociąg, który zmierza do zrujnowanego mostu. Pociąg, którym jedziemy. […] – Posłuchaj mnie – rzekł Chan. – Opamiętaj się. Pasażerowie nie wiedzą, jak nazywa się pociąg, którym jadą. Nie wiedzą nawet, że są pasażerami. Więc co w ogóle mogą wiedzieć?”
Han któregoś dnia znika. Zostawia jednak list dla Andrieja, w którym próbuje mu przekazać, czym jest ich życie, daje Andriejowi wskazówki, jak wysiąść z pociągu. Zanim jednak młody człowiek to zrozumie, minie jeszcze trochę czasu.
W pociągu toczy się normalne życie. Poznajemy Griszę, który robi biznes na wszystkim – z wagonów znikają najpierw łyżeczki (kurs rubl-dywiza-rubl-rubl jak tłumaczy w którejś rozmowie ze swoim partnerem od interesów), potem metalowe osłonki do szklanek na herbatę, ostatecznie znikają całe drzwi, a Griegorij chodzi tylko coraz lepiej ubrany.
Jest Piotr Siergiejewicz, który mieszka w tym samym przedziale co Andriej, starszy od niego. Wciąż narzeka na swój naród, na kradzieże, na biedne dziewczyny, które oddają się w wagonach z miejscami siedzącymi. Daje się wciągnąć w interes Griszy z drzwiami (sam je kiedyś montował), w nocy zawsze chrapie.
Andriej w tym czasie czyta książkę, którą dostał od Piotra – indyjski Przewodnik, dzieło autora, który jechał koleją przez Indie i obserwował otoczenie. Andriej czyta fragmenty książki na głos, a nam się zdaje, że czyta o sobie, o innych. Jest drażliwy, reaguje emocjonalnie, złości go nieświadomość współpasażerów. Wychodzi czasem na dach pociągu, niekiedy obserwuje, jak ktoś decyduje się na skok w nieznane. Wciąż myśli o ucieczce. Pyta o to, dokąd jedzie Żółta strzała, co jest poza nią?
„Pozostaje to, co w życiu najtrudniejsze. Jechać pociągiem i nie być jego pasażerem.”
Pielewin w swoich opowiadaniach stawia nam drogowskazy z wieloma drogami interpretacji, ale żadnej drogi nie wskazuje jako pewnej. Przypuszczenia, co chciał nam powiedzieć, można snuć, ale nic z tego nie wyjdzie, bo w każdej, najdrobniejszej nawet hipotezie, będzie coś z prawdy i z wierutnej bzdury. A gdybyście postanowili odnaleźć opowiadanie, o którym powyżej, to polecam tom Oman Ra.
Żółta Strzała w reżyserii Igora Gorzkowskiego
Sztuki teatralne, które powstają na podstawie opowiadań Pielewina, cieszą się wielkim powodzeniem. Są wystawiane w Moskwie, Londynie, Paryżu. U nas zainteresował się pisarzem reżyser współpracujący ze Studiem Teatralnym „Koło” – Igor Gorzkowski. Miałam okazję już wcześniej być na jego przestawieniu i śmiało mogę powiedzieć, że jest to reżyser nie całkiem tuzinkowy, ciekawy, od którego można oczekiwać „czegoś więcej”.
Prapremiera spektaklu miała miejsce w listopadzie 2008 roku. Była wspólną inicjatywą Koła, działającego w Warszawie, oraz Sceny Prapremier InVitro z Lublina. W bohaterów z opowiadania wcielają się, z sukcesem moim zdaniem, Agata Buzek, Sławomir Grzymkowski, Wiktor Korzeniewski, Paweł Koślik, Łukasz Lewandowski, Antoni Ferency.
Igor Gorzkowski nieraz dał się poznać jako wnikliwy czytelnik adaptowanej przez siebie literatury. Opowiadanie Pielewina twórczo zniekształca, dopisuje fragmenty, dopowiada nam postać, którą gra Agata Buzek, ale pozostaje niezwykle lojalny klimatowi i duchowi oryginału. Zaskakująca i wzbogacająca spektakl jest „maszyna do grania”, stworzona przez Jana Kozikowskiego – wagon pociągu, właściwie jego szkielet, który można obracać – rewelacyjne połączenie realizmu z senną nierzeczywistością opowiadania.
Aktorom „udaje się coś arcytrudnego: rozwibrowują widza, podniecają jego ciekawość, wpędzają w dręczący niepokój i pozostawiają w poczuciu, że enigmatyczna sytuacja nigdy nie znajdzie zadowalającego wyjaśnienia. Rzec by można, że widz zostaje zachęcony do podjęcia gry o niejasnych regułach i niewiadomym wyniku, gry, która zresztą toczy się zarówno na poziomie znaczeń, jak i stylu. Polityczna i obyczajowa satyra raz po raz wywraca się na nice, odsłaniając metafizyczną podszewkę, spod groteskowej maski wyziera mistyka, fantazja graniczy z fantastyką.” (fragment ze strony e-teatr.pl).
Spektakl budzi w człowieku pewien niedosyt, stąd moje dramatyczne niemal poszukiwania biblioteki, w której znajdę oryginalne opowiadanie, budzi również swego rodzaju lęk i niepewność – a jeśli jedziemy, jak oni, pociągiem? Jak z niego wysiąść? Jak się o nim dowiedzieć? I co jest poza nim?
Gorzkowski wraz z zespołem stworzył tajemnicę, która oplata i nie daje spokoju, podobnie jak opowiadanie Pielewina nie daje się żadną miarą zinterpretować. Proszę, nie przegapcie spektaklu, jeśli będzie znów grany.
„PS Cała rzecz w tym, że stale wyruszamy w podróż, która zakończyła się na sekundę przedtem, zanim zdążyliśmy wyjechać.”