Nie wiem, gdzie postawić granice
W ciągu ostatnich 4 tygodni odbyłam kilkanaście rozmów na temat granic, które stawiamy sobie w harcerstwie. Granic w kontekście intymności i bliskości, która rodzi się między ludźmi, a więc i między członkami naszej organizacji.
Absolutnie rozsądek nie pozwala na naruszenie granicy w relacjach wychowawca – wychowanek. Ale ile to razy widzieliśmy, jak przyboczny flirtuje z zastępową z najstarszego zastępu? To nie jest tylko relacja „z góry na dół”. Sama się kiedyś kochałam w swoim szczepowym. Jako 11-latka widziałam w nim ideał męskości. Gdy przyszedł do mnie i powiedział: „Ewa, nie druhaj mi tu, mów do mnie po imieniu”, pomyślałam, że następny jego krok to będą oświadczyny…
Na ile sobie możemy pozwolić?
Nikogo chyba nie dziwi, że w harcerstwie odnajdujemy kolegów, przyjaciół (niejednokrotnie do grobowej deski), ale i partnerów życiowych. Wspólne zainteresowania, pasje, wspomnienia, trudy i przygody sprawiają, że zbliżamy się do siebie, poznajemy, aż w końcu zakochujemy się… To nic dziwnego.
Więc na ile sobie możemy pozwolić?
Czy wieczorny spacer dwojga wędrowników to już przekroczenie granic? Przecież nie raz zarwaliśmy noce przy ogniu wędrowniczej watry. Ale drążąc głębiej, czy drużynowa przytulająca swojego zucha, gdy ten tęskni za rodzicami na kolonii, to już krok za daleko? Czy szczepowy i drużynowa z jego środowiska mogą się spotykać ze sobą?
Oczywiście, że mogą…
Niestety coraz częściej uzmysławiam sobie, jaką ignorancją w temacie się wykazujemy. Nie zastanawiamy się nad pewnymi kwestiami, tylko dlatego, że „takie jest harcerstwo”, „tak było zawsze”, no i oczywiście nieśmiertelna „tradycja”.
Nieraz przebieramy się w mundury przed zbiórką we wspólnej harcówce, chłopcy z dziewczętami, nieletni z dorosłymi. Nieraz nie dbamy o to, by zapewnić na wyjeździe godne warunki sanitarne. Nieraz śpimy poukładani jak śledzie pod jednym kocem/śpiworem. Nie raz gramy w bardzo… naruszające granice intymności gry kontaktowe, uznając to za doskonałą zabawę.
Dla nas to normalna sprawa. Z innej, „nieharcerskiej” perspektywy, balansujemy na krawędzi, na granicy dobrego smaku, przyzwoitości, ale i prawa.
Nie umiem postawić jednoznacznej granicy. Powiedzieć, co można, a czego nie. 22-letni szczepowy i 18-letnia drużynowa: TAK. Wędrownicy trzymający się za rękę i patrzący sobie głęboko w oczy przy ogniu wędrowniczej watry: TAK. Ale ci sami wędrownicy, chwilę później całujący się…?
Nie umiem postawić jednoznacznej granicy…
Wszystko jest względne, wszystko zależy… Obyśmy jednak pamiętali, że nasze granice niekoniecznie są tym samym, co inni uznają za swoje granice.
Ewa Sidor - Szef Zespołu Wędrowniczego w Wydziale Wsparcia Metodycznego GK, któremu jednocześnie przewodzi. Instruktorka Hufca Warszawa - Praga Północ, kształci na każdym poziomie organizacji. Na co dzień i bez munduru pedagog, edukator seksualny.