Psychomitologia

Ważny Trop / Emilia Owoc / 05.03.2023

Wokół psychologii, jako nauki od zawsze zbierało się mnóstwo mitów i nieprawdziwych przekonań. Trudno się temu dziwić – w końcu to dziedzina, która często za pomocą skomplikowanych metod bada zjawiska, które są codziennością każdego z nas.

Oprócz uświadomionych myśli i sądów wszyscy nosimy w sobie także ukryte teorie różnych zjawisk. To nasze automatyczne rozumienie spraw, o których czasem nawet nie wiemy, że coś myślimy. Uważamy, że coś jest oczywiste i dla wszystkich zupełnie naturalne. Takie uproszczenia owocują przekonaniami, że różne sprawy odbywają się w jakiś sposób i oznaczają określone rzeczy.

Każdy z nas, również psychologowie, nosi w sobie takie mentalne drogi na skróty – jest to nie tylko nieuniknione, ale też przydatne. Nie sposób byłoby wnikać głęboko w każdą sprawę i każdy proces. Stereotypy i ukryte teorie mają ułatwić nam życie, dawać gotowe rozwiązania, podpowiadać automatyczne reakcje. Nieprzyjemną niespodzianką może być jednak fakt, że takie ukryte teorie okazują się bardzo różnorodne i w konfrontacji ze sobą (a często po prostu z rzeczywistością) przyprawiają nam sporo kłopotu.

Psycholog czyta w myślach, wszystkich ocenia i od razu wszystkich diagnozuje

Psychologia nie jest magią, a nauką empiryczną, która swoich ustaleń dokonuje na bazie badań. Dyplom magistra psychologii nie daje więc ani dostępu do tajemnej wiedzy, ani ściśle tajnej informacji, gdzie znajduje się guzik do naprawiania człowieka. Nasza praca nie polega na prześwietlaniu człowieka, żeby ów przycisk znaleźć, głównie dlatego, że mityczny oczny rentgen, jak również wspomniany guzik nie istnieją.

Psychoterapeuci podczas szkolenia zawodowego uczą się nie zakładać niczego z góry

Nie mamy dostępu do niczego, czego ktoś nie pokaże bądź nie ujawni w inny sposób. Psycholog posiada szereg narzędzi do tego, żeby pomóc zrozumieć różne psychiczne złożoności, ale skomplikowanych testów psychometrycznych nie robi się rzutem oka, a badaniem realizowanym w ściśle kontrolowanych warunkach, uwzględniającym świadomą zgodę osoby badanej. Podobnie psychoterapeuci podczas szkolenia zawodowego uczą się nie zakładać niczego z góry, a zamiast tego zaciekawiać się drugim człowiekiem. Tworzone podczas rozmowy hipotezy diagnostyczne, czyli przypuszczenia na temat danej sytuacji i stojących za nią mechanizmów, nie mogą być traktowane jako pewnik, a jedynie punkt zaczepienia i sprawdzania – jak różne wątki splatają się u każdej osoby.

Będąc poza godzinami pracy, nie musimy używać umiejętności zawodowych

Jest jeszcze jedna sprawa – poza pracą jesteśmy normalnymi ludźmi. Zdarza nam się kogoś po ludzku lubić albo nie. Bywa, że zachowamy się w prywatnym kontakcie z kimś nieprofesjonalnie, bo będąc poza godzinami pracy, nie musimy używać umiejętności zawodowych, zachowywać dystansu i  możemy być zanurzeni w swoich emocjach i na nie odpowiadać. Ba, możemy nawet zachować się nieelegancko. Poza pracą mamy prywatne życie, w którym mieścimy wszystkie pozostałe sfery funkcjonowania (odpoczynek, pasje i zainteresowania, rodzinę, przyjaciół, życie duchowe, aktywność fizyczną itd.). Żeby zachować dobrą kondycję w pracy, trzeba umieć też być zwyczajnym człowiekiem i w tym prywatnym czasie nie pracować.

Po co mam iść do psychologa, co oni tam wiedzą

O tobie? Jeszcze nic. Ale mamy różne umiejętności potrzebne do tego, żeby wspólnie ustalić, czego potrzebujesz i w czym możemy pomóc. W zależności od tego, do jakiego rodzaju psychologa się udasz, możesz liczyć na różną ofertę. Psycholog diagnosta wykonuje konkretne badania mające określić rodzaj trudności z jakimi się zmagasz, jednocześnie bardzo często określając mocne strony i zasoby. Psycholog może zajmować się psychoedukacją, wsparciem i poradnictwem, wpływać na środowisko pracy czy edukacji.

Jedyną osobą, która może dokonać zmian w twoim życiu jesteś tylko ty

Często mówiąc o psychologu, ma się na myśli również psychoterapeutów, choć to osobny zawód. Psychoterapeuta też na razie nic o tobie nie wie, a wszystko czego się dowie, będzie się ujawniało z twoim aktywnym udziałem. Psychoterapia to nie naprawa maszyny, gdzie mechanik (psychoterapeuta) jest aktywną postacią, a mechanizm (trudności/zachowanie/emocje) bierną. W procesie psychoterapii nie tylko terapeuta ma pewne narzędzia, ale jako człowiek wchodzący w relacje z pacjentem sam jest poniekąd narzędziem. Jedyną osobą, która może dokonać zmian w twoim życiu jesteś tylko ty. W procesie psychoterapii to nie terapeuta ma się dowiedzieć czegoś o pacjencie, choć pewnie będzie tego potrzebować, żeby móc pracować. Celem jest to, żeby to pacjent się dowiedział czegoś o sobie samym i dzięki temu wyzdrowiał bądź poprawił swoje funkcjonowanie.

Psycholog uwielbia ratować cały świat

Pełna koncentracja na pacjencie, czy osobie wspieranej (w zależności od tego w jak bardzo zmedykalizowanej roli psycholog występuje) to spory wysiłek. Zmęczenie samo w sobie nie jest niczym złym, to oczywista konsekwencja pracy. Ale po pracy trzeba odpocząć, złapać równowagę, zająć się zupełnie czymś innym.

Do tego często bardziej niż pracownicy w innych branżach musimy radzić sobie z doświadczaniem bezradności. Nie czymś okropnym, na co nie mamy wpływu, tylko mając  pełną świadomość, na co realnie wpływ mamy, a na co faktycznie nie. Pracując z osobami dorosłymi  nie możemy wykonywać różnych zadań życiowych za nich – efektem pracy ma być to, że ta osoba będzie w stanie sama zadbać o swoje sprawy i wieść życie w równowadze. Nawet jeśli z naszej perspektywy coś jest proste i do zrobienia od ręki, prawdziwą korzyścią będzie pozostawienie pacjentowi czasu i zainwestowanie pracy w to, aby samodzielnie zmierzył się ze swoimi trudnościami, żeby mógł wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Inaczej zamiast pomóc utrwalimy jedynie bezradność pacjenta.

Każdy psycholog ma coś z głową, a do psychologów chodzą tylko wariaci

Mamy świadomość, że istnieje mnóstwo ludzi, dla których oczywistym założeniem (ukrytą teorią) jest to, że zdrowie psychiczne polega na tym, że w ogóle nie trzeba się nim zajmować – nie myśleć o emocjach, nie interesować się nimi. Tak jak w samochodzie, kiedy silnik chodzi równo, to nawet nie trzeba myśleć o tym, że on w ogóle istnieje. Są jednak osoby, które fascynują się motoryzacją i nie tylko lubią wsłuchiwać się w rytm silnika, ale wyłapują delikatne różnice w szmerach mechanizmu… Zainteresowanie się stanem silnika czy podwozia nie ma służyć wywoływaniu wilka z lasu tylko zapewnieniu bezpieczeństwa w podróży, a przy okazji zmniejszeniu kosztów naprawy, jeśli szybko wykryje się usterkę.

Zainteresowanie światem wewnętrznym, które skłania ludzi do wybierania studiów psychologicznych, a później drogi zawodowej zgodnej z wykształceniem, wynika z różnorodnych indywidualnych powodów. I oczywiście może zdarzyć się tak, że kogoś do takiego wyboru skłoni chęć naprawienia własnego silnika. Ale nie można w żaden sposób zakładać, że każdy mechanik trzyma w garażu jakieś swoje auto do naprawy. Ludzi fascynują różne rzeczy, a studia psychologiczne zdają się być tym kierunkiem, który pozwala zgłębiać dylematy stanowiące sedno człowieczeństwa, pomiędzy gruntem filozoficznym i biologicznym. Już samo to wydaje się wystarczającym powodem, żeby się tym zaciekawiać.

 Psycholog jest jak siłownia – potrzebujesz przyjść, jak czujesz, że tracisz formę

Podążając tym tropem nie każda osoba, która udaje się do psychologa, a nawet do psychoterapeuty, jest chora i wymaga diagnozy medycznej. Część z nich odczuwa po prostu potrzebę głębszego spojrzenia na siebie, skorzystania z umiejętności profesjonalisty, żeby poradzić sobie z wyzwaniami jakie niesie ich codzienność i które są zwyczajnym i nieuniknionym elementem życia każdego z nas. Od młodej klientki, przedstawicielki pokolenia Z, usłyszałam raz psycholog jest jak siłownia – potrzebujesz przyjść, jak czujesz, że tracisz formę. Wcale nie trzeba się rozchorować, można zareagować dużo wcześniej i pomóc sobie mniejszym kosztem.

Psycholog nie jest potrzebny, jak się ma przyjaciół

Zdanie, które niesamowicie zapadło mi w pamięć z jednej z bajek z dzieciństwa to przyjaźń to największa siła, złość z nią przegra i nienawiść. Nie można porównywać pomocy profesjonalnej i naturalnych relacji, bo to porównanie zjawisk na zupełnie różnych gruntach. W jednym i drugim występuje pewna doza otwartości, szczerości, emocjonalnego otwarcia, ale różnią się celem i wzajemnością, a to jest różnica fundamentalna. Cele terapii określa się na jej początku i są one związane z poprawą funkcjonowania pacjenta/klienta – odbiorcy oddziaływań. Trudno powiedzieć, co jest celem przyjaźni, to zadanie dla filozofów, z pewnością jednak jej koniecznym warunkiem jest wzajemność, nastawienie na wspieranie i uczestniczenie w swoim życiu.

Zdarza się, że w trakcie psychoterapii relacje naturalne – rodzinne, partnerskie, przyjacielskie – zmieniają się. Proces, jaki dokonuje się w pacjencie, przenosi się na jego otoczenie społeczne, uczy się korzystać z naturalnego wsparcia itd. Określenie granic, jakie obowiązują w relacji terapeutycznej, które omawia się zawsze na początku procesu psychoterapeutycznego, zazwyczaj bardzo precyzyjnie rysuje granicę pomiędzy relacją profesjonalną nastawioną na proces leczenia, a relacją naturalną. Nie powinno więc stać się tak, żeby głęboka relacja lecznicza zajmowała miejsce ważnych osób w życiu, bo ma ona za zadanie pomóc w radzeniu sobie z tym, z czym mierzymy się na co dzień, a nie tworzyć iluzję świata w bezpiecznych warunkach gabinetu. Raczej może ona stanowić punkt odniesienia do tego, żeby odważać się rozwijać swoje przyjaźnie, być w nich szczerszym i nastawiać się na wzajemność.

Nic nie zastąpi przyjaźni, a psychoterapia to zupełnie inny proces.

Nie trzeba kończyć studiów, żeby być psychologiem. Niektórzy mają do tego dar

Spójrzcie na to z takiej perspektywy – większość psychologów ma predyspozycje do zawodu. Większość z nas w takim razie byłoby takim naturalnym psychologiem, identycznie, jak w tych mitach. Jednak patrząc wstecz z perspektywy ukończenia pięcioletnich studiów magisterskich, widzimy zazwyczaj, jak mało wiedzieliśmy na początku tej drogi, a jak wiele nam się wtedy wydawało. Mało tego – rozwijając się w kierunku zawodu psychoterapeuty, po kolejnych czterech latach kursu psychoterapii doceniamy wartość każdego etapu spędzonego na szkoleniach. W procesie własnej terapii (jest ona warunkiem ukończenia każdej ze szkół psychoterapeutycznych) docieramy do tych kawałków siebie, które pomylone z uczuciami pacjenta, mogłyby wyrządzić szkodę. Ważne jest, by mieć ich świadomość i nauczyć się z nimi radzić, aby nie przeszkadzały nam w pracy.  Jednocześnie poddajemy swoją pracę superwizji, żeby ograniczyć możliwość błędu, ograniczonego widzenia drugiego człowieka.

Skauting wystarczy zamiast terapii – nie potrzebujesz terapii, potrzebujesz harcerstwa

Memiczne hasło I don’t need therapy, I just need (something) już parę lat temu święciło swoje tryumfy w real time marketingu. A że harcerscy marketingowcy nie śpią, to gdzieniegdzie nadal można spotkać m.in. poduszki głoszące, że nie potrzebuję terapii, kiedy mam skauting. Oczywiście rozumiemy warstwę sprytnego dowcipu – harcerstwo jest w stanie wpisywać się w zdrowe potrzeby rozwojowe i dostarczać mnóstwa satysfakcji niezależnie od wieku. Na zwykłe smutki, marazm, szarą gonitwę codzienności może być świetnym remedium, tak jak działa każda inna pasja.

Jeśli rozwija się proces chorobowy to znaczy, że potrzeba leczenia, a nie szukania ratunku w pasji

Zwykłe smutki, czasem marazm, czasem szara gonitwa to elementy życia, z którymi większość z nas na co dzień sobie radzi. Ale jeśli nasze strategie radzenia sobie kończą się, kosztuje to nas zdecydowanie więcej niż powinno – jeśli rozwija się proces chorobowy to znaczy, że potrzeba leczenia, a nie szukania ratunku w pasji. To trochę tak, jakby słysząc, że coś złego dzieje się w silniku, zamiast zjechać na pobocze i wezwać pomoc, dodawać gazu licząc na to, że samo wskoczy, jak złapie mocniejsze obroty.

Harcerstwo to świetna sprawa, która może wspierać zdrowie, budować zasoby, pozwalać czuć się ważną częścią społeczeństwa, dzięki podejmowaniu służby, dostarczać wyzwań i przygód. Ale kiedy pojawia się zagrożenie dla zdrowia, również psychicznego, trzeba je rozpoznać i leczyć, a psychoterapia jest w tym przypadku jednym z właściwych sposobów leczenia.

Pierwszą trudnością jest zauważenie momentu, w którym zwyczajne trudności, jakie wpisane są w zdrowe funkcjonowanie, odróżniają się od stanu, który powinien alarmować i wymaga uruchomienia specjalistycznej pomocy. To praca nad sobą – rzetelne i pokorne przyglądanie się swoim reakcjom – pomaga odróżnić jedno od drugiego. W naszym harcerskim obowiązku pracy nad sobą mieści się nie tylko podnoszenie sobie poprzeczek i sięganie per aspera ad astra, ale też (a może przede wszystkim) pokora wobec wiedzy o sobie i uważność w obserwowaniu reakcji własnych i otoczenia. A wysiłek, jaki podejmuje się podczas leczenia jest wcale niemały i często to on jest właśnie trudem, który pozwala sięgnąć gwiazd – czyli zdrowej wersji siebie, która potrafi zadbać nie tylko o siebie, ale też troszczy się o innych i buduje dobre, bogate relacje. Dojrzale czyni świat lepszym miejscem. Zamiast tego mitu możemy więc zaproponować nowe zdanie:  Jestem skautem, pracuję nad sobą, dlatego sięgam po pomoc, kiedy tego potrzebuję.

 

Przeczytaj też:

Emilia Owoc - magister psycholog i psychoterapeutka. Obecnie prowadzi psychoterapię osób dorosłych, głównie w zakresie chorób afektywnych, nerwic i zaburzeń osobowości. Wcześniej zdobywała doświadczenie, pracując ze starszą młodzieżą i rodzinami. Harcmistrzyni, metodyczka wędrownicza i zuchowa, kształceniowiec. Członkini komendy Hufca Krzeszowice w Chorągwi Krakowskiej ZHP, instruktorka Wydziału Wsparcia psychologicznego GK ZHP. Mieszka w Katowicach.