Wspomnienia z końca świata
W mundurze i bez harcerze z całej Polski poznawali kulturę Japonii oraz zawierali przyjaźnie ze skautami z całego świata. Od 29 lipca do 7 sierpnia 2015 r. w kraju kwitnącej wiśni odbyło się 23. Światowe Jamboree.
Inny świat
Pogoda wiecznie jak przed burzą przy odczuwalnej temperaturze 40 stopni.
Wysiadam z samolotu i pierwsze, co robię, to przestawiam zegarek o 7 godzin do przodu. Orientuję się, że pora spania minęła, bo w Japonii jest już ranek. Niewyspana i zmęczona podróżą zaczynam przygodę życia! Witamy w Japonii! Kiedy dwa lata temu postanowiłam wybrać się do kraju kwitnącej wiśni, nie potrafiłam do końca uwierzyć, że w 2015 roku to naprawdę się spełni. Zawsze był to odległy czas, a teraz jest już po wszystkim, wróciłam do Polski po trzech tygodniach walki z wilgotnym powietrzem. Pogoda na drugim końcu świata jest nieznośna. Wyobraź sobie, że przez kilkanaście dni jest trzydzieści parę stopni, a w powietrzu duchota. Wiecznie jak przed burzą przy odczuwalnej temperaturze 40 stopni. W Japonii niepotrzebne Ci dżinsy. Wystarczą krótkie spodenki, przewiewne bluzki, obowiązkowo coś na głowę, krem z filtrem oraz butelka wody. Ewentualnie sweterek, bluza, bo klimatyzacja w środkach transportu czasem zdoła oziębić nasze rozgrzane, spocone ciała.
One, two, three… Jamboree!
Jamboree jest niewyobrażalnie wielkim wydarzeniem, na które jako uczestnik ma się szansę pojechać tylko raz!
35 tysięcy skautów z całej kuli ziemskiej spotkało się na 10 dni, aby celebrować odbywające się co cztery lata Jamboree. To już po raz 23. spotykają się skauci z całego świata, a zwyczaj ten zapoczątkował sam Robert Baden-Powell, organizując w 1920 roku zlot, w którym uczestniczyło 8 tysięcy skautów z 34 krajów. Jamboree jest niewyobrażalnie wielkim wydarzeniem, na które jako uczestnik ma się szansę pojechać tylko raz! Jest zlotem, podczas którego każdy znajdzie coś dla siebie; podczas którego masz szansę poznać wiele osób, które wprowadzą Cię w najdziwniejsze kultury świata. Podczas tych paru dni istnieje możliwość swappingu, tzn. wymiany rzeczami skautowymi albo też związanymi z tradycją danego kraju. Niektórzy wrócili z Japonii nawet z meksykańskim sombrero! Na terenie przeogromnego obozowiska znajdziesz supermarket, scoutshop, szpital czy food housy, gdzie zasmakujesz potraw z różnych zakątków globu. Jamboree jest pełne atrakcji, które czekają na Ciebie każdego dnia. 35 tysięcy skautów podzielonych jest głównie na dwie grupy wiekowe – IST (International Service Team) oraz na uczestników (do 18. roku życia).
Okiem uczestnika
Na Jamboree pojechałam jako uczestnik, co sprawiło, że mogłam w pełni korzystać z programu, nie przejmując się organizacją zlotu. Jedyną rzeczą, której musiałam dopilnować, była walka ze słońcem i ciepłem; nigdzie nie dało się ruszyć bez kapelusza i butelki wody. Wszyscy skauci byli podzieleni w kontyngentach na drużyny 40-osobowe, w których skład wchodziły cztery zastępy po dziewięciu uczestników wraz z pełnoletnim opiekunem. Od ceremonii otwarcia do ceremonii zamknięcia moje dni wyglądały podobnie, a jednak każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy. Tam działo się tak wiele, że trudno to opisać. Zorganizowano dla nas bloki zajęć, gdzie można było poznać świat, kulturę różnych krajów oraz to, jak funkcjonują organizacje skautowe.
Zabierano nas również na wycieczki, dzięki którym mogliśmy dojrzeć piękno natury czy pomóc pobliskiej młodzieży. Zaproszono nas na peace program, podczas którego pojechaliśmy do Hiroszimy, aby zobaczyć tamtejsze muzeum i poznać historię zrzucenia bomby atomowej sprzed siedemdziesięciu lat. Udało mi się również, jako jedynej osobie z Polski, uczestniczyć w International Youth Peace Program, podczas którego młodzież z całego świata (po jednej osobie z kraju) mogła dyskutować i brać udział w tworzeniu planu na lepsze jutro. Wszystko odbywało się w Nagasaki, drugim z japońskich miast zrównanym z ziemią przez bomby.
Po zajęciach uczestnicy musieli sami przygotować sobie obiad z otrzymanych składników, co również czasem było wielkim wyzwaniem. Zwłaszcza gdy wśród jedzenia, które otrzymaliśmy, pojawiło się coś, czego nasze oczy nigdy wcześniej nie widziały…
Tętniące życiem ścieżki dawały okazję do spaceru wśród reprezentantów wielu kultur
Po tym wszystkim był czas na wyruszenie w celu integracji z innymi nacjami. Można było pójść do namiotów narodowych, gdzie każdy kraj miał inną i typową dla siebie propozycję programową. Jednak przede wszystkim wieczory były czasem, gdy poznawało się najwięcej skautów. Tętniące życiem ścieżki dawały okazję do spaceru wśród reprezentantów wielu kultur, a uwierzcie mi – mieć znajomego na drugim końcu świata to niesamowita rzecz, która na pewno kiedyś się przyda, chociażby do podszkolenia języka. W taki sposób, na poznawaniu innych i uczestnictwie w zajęciach, minęło 10 dni. Szybko – zdecydowanie za szybko, mimo to wydaje mi się, że ciężko wrócić stąd smutnym. Sama wróciłam z torebką rzeczy z wymiany, tysiącem zdjęć i nową pozytywną energią do działania!
Oczywiście jako reprezentacja Polski staraliśmy się wypaść jak najlepiej. Muszę przyznać, że jesteśmy jednym z nielicznych narodów, który tak bardzo szanuje mundur. Niektórzy skauci potrafili nosić swoje uroczyste stroje (o różnorodnych krojach), na przykład narzucając je – rozpięte – na inną bluzkę, do kolorowych krótkich spodenek i klapek. Na tym tle nasi harcerze wypadli naprawdę bardzo dobrze. Naszymi mundurami pokazaliśmy klasę i to, że ZHP pielęgnuje swoją tradycję.
Inna Japonia
Uczestnicy z naszego kontyngentu dostali szansę wzięcia udziału w home hospitality (tzw. hoho), czyli życia przez dwie doby u rodzin japońskich. Było to niesamowite przeżycie: zamieszkać w domu u obcokrajowców, których język odbiega od naszego w zupełności, a tradycja, pomimo tego, że jest dość dobrze znana na świecie, dalej zaskakuje.
Spałam na słomianych matach w mieszkaniu, gdzie była cała masa ciekawych drobiazgów. Toaleta klasycznie, jak w Japonii – z przyciskami. Jeden przycisk to spłuczka, inny podmycie, jeszcze jakiś z melodyjką, aby przypadkiem nikt nie dowiedział się, co robimy. W łazience prysznic, a zaraz za nim wanna do tradycyjnej kąpieli. Nasza japońska rodzinka zorganizowała nam przyjęcie powitalne, na którym mogłam wraz z koleżanką ponosić jukatę (letnia wersja kimona) oraz zasmakować regionalnych potraw z grilla.
Zobaczyłam najbardziej znane dzielnice, między innymi tę najbardziej popularną wśród młodych mieszkańców miasta, gdzie było zdecydowanie za dużo różu
Kiedy następnego dnia wyruszyliśmy, by zobaczyć Tokio, trochę się rozczarowałam. Zawsze wyobrażałam sobie to jako wielką metropolię, która tętni życiem i przepychem, gdzie każdy się śpieszy i wszystko ładnie wygląda. Niestety, miasto jak z filmu ujrzałam dopiero wieczorem z wieżowca. Jednak nie czas na narzekanie, może Wam się spodoba? Zobaczyłam najbardziej znane dzielnice, między innymi tę najbardziej popularną wśród młodych mieszkańców miasta, gdzie było zdecydowanie za dużo różu i – co właśnie tam po raz pierwszy naprawdę odczułam – za dużo ludzi. Zwiedziłam też ulicę dla najbogatszych – Ginzę. Skosztowałam potraw typowych dla japońskiej kuchni: ośmiornic, krewetek, sushi, kalmarów czy małży, a wszystko najczęściej z ryżem. Po hoho, gdzie obdarowali nas prezentami, czasem, gościnnością i przede wszystkim serdecznością, pozostały mi dwa dni z zastępem na zwiedzenie Tokio.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, w jednym z największych miast świata życie kończy się około 22:00. Ściemnia się po 19:00, trzy godzinki i wszystko pozamykane. Nawet dworce pustoszeją, jako że pociągi nocą nie jeżdżą.
W Japonii jest wiele świątyń, które warto choć trochę pozwiedzać. Najlepiej z kimś, kto rozumie, co oznaczają dane narzędzia na ich terenie. Jednak to polecam szczególnie w mniejszych miastach, np. Kioto. Tokio to metropolia, więc zachęcam, by spędzić w nim czas na poznawaniu życia ludzi w naszym wieku. Polecam szczególnie karaoke czy po prostu spacer różnymi dzielnicami.
IST. Nie tylko praca
Jak żyje IST na Jamboree – było dla mnie zagadką, ponieważ wiekiem jeszcze nie dorastam. Poprosiłam więc trójkę moich znajomych, którzy lecieli ze mną z Olsztyna, o podzielenie się swoimi przeżyciami.
Marcin Smukowski, Lidzbark Warmiński:
„W czasie Jamboree pełniłem służbę jako IST w punkcie medycznym. Jestem pasjonatem ratownictwa, dlatego wybór departamentu, w którym będę pracował, był oczywisty. W czasie swojej pracy poznałem mnóstwo skautów przewijających się przez punkt z różnymi urazami, miałem też szansę na bliższe budowanie relacji z współpracującymi ze mną skautowymi lekarzami, ratownikami i pielęgniarkami.
Moja służba miała wymiar ośmiogodzinnej pracy w ciągu dwóch dni w różnych godzinach, trzeci był dniem wolnym. Zazwyczaj to właśnie w tym dniu wraz z zaprzyjaźnionymi skautami eksplorowałem okoliczne japońskie miasteczka oraz uczestniczyłem jako obserwator w programie dla uczestników zlotu.
Jeśli chodzi o życie IST, to poza pełnieniem służby specjalnie dla nas zostało stworzone oddzielne gniazdo, w którym mieszkaliśmy; nieopodal namiotów zlokalizowana była stołówka, w której to mieliśmy okazję wszyscy się spotkać i wymienić kilka słów ze skautami z całego globu, celebrując przy tym posiłek, najbardziej oczekiwany w całym dniu. Była to doskonała okazja do wymiany wizytówek, zrobienia sobie wspólnego zdjęcia i wymiany zdań. Ponadto w godzinach wieczornych, między stołówką a polem namiotowym, rozlegały się długie targi, gdzie skauci dokonywali swappingu.
Jamboree to wydarzenie, które powinien przeżyć każdy skaut i harcerz; wydarzenie, które zaraża!
Po zakończeniu największego skautowego wydarzenia na świecie rozpocząłem poznawanie uroków Japonii, zwieńczone zdobyciem najwyższego szczytu – Fuji. Cała wyprawa była nad wyraz cudowna i wciąż nie potrafię uwierzyć, że najdłużej oczekiwana przygoda życia się ziściła! Jamboree to wydarzenie, które powinien przeżyć każdy skaut i harcerz; wydarzenie, które zaraża! A ja już dziś wiem, że to nie było ostatnie takie wydarzenie z moim udziałem. Do zobaczenia w Ameryce Północnej!”.
Ola Zinkiewicz, Olsztyn:
Jeździliśmy w jak największa liczbę miejsc, często rezygnując ze snu i wygód
„Praca jako członek IST była dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem – byłam zlotowym reporterem i codziennie obserwowałam działania, aktywności, odpoczynek, zabawy, gotowanie czy zawiązywanie przyjaźni uczestników bądź osób z IST. To świetna okazja do obserwacji ludzi i ogromne doświadczenie w pracy fotografa. Codziennie wychodziły gazetki zlotowe, gdzie były umieszczane moje zdjęcia. Po zlocie olsztyńska grupa IST ruszyła zwiedzać Japonię. Bez zarezerwowanych noclegów. Mieliśmy wiele przygód i spotkaliśmy wielu życzliwych ludzi, którzy nam pomogli. Jedną noc spędziliśmy na szczycie wulkanu Fuji, co było wielkim doświadczeniem i wspaniałą przygoda. Z kolei ostatnią spędziliśmy na ulicach Tokio, gdzie spacerowaliśmy. W ogóle cały nasz wyjazd można nazwać jedną wielką eksploracją. Jeździliśmy w jak największa liczbę miejsc, często rezygnując ze snu i wygód, zaglądaliśmy w każdy kąt, otwieraliśmy drzwi, zachodziliśmy wszędzie, gdzie się dało. Wspaniała przygoda na całe życie”.
Dorota Limontas, Olsztyn:
Jednego dnia zorganizowaliśmy Polish Night, które okazało się najlepszą jamborową imprezą
„Moją pracą było rozkręcanie imprezy w polskim namiocie w World Scout Center. Codziennie przez nasz namiot przewijały się tysiące skautów, członków IST, gości i szefów organizacji skautowych z całego świata. Udzielaliśmy im informacji o Polsce, o ZHP, o przygotowaniach do Jamboree 2023, rozmawialiśmy, poznawaliśmy swoje kultury, zwyczaje i organizacje skautowe. Nasz namiot był ochoczo odwiedzany ze względu na klimat, który w nim panował, a także atrakcje, takie jak tor do gry w kapsle, basen z kulkami, twister w wersji harcerskiej, wielka jenga z zadaniami oraz warsztaty decuopage’u. Poza tym jako jedyni mieliśmy strefę chillout na środku WSC, gdzie przy muzyce na leżakach można było podyskutować, poznać się lepiej, zintegrować, pograć we frisbee czy zwyczajnie odpocząć. Jednego dnia zorganizowaliśmy Polish Night, które okazało się najlepszą jamborową imprezą.
Po zlocie przez tydzień zwiedzaliśmy Japonię. Dużo by tu opowiadać, zwiedzaliśmy od Hiroszimy (Peace Memorial Park), przez Mijayimę (z największą japońskią bramą Tori, największą japońską jaskinią, ponadkilometrowymi podziemnymi korytarzami z wodospadami i rzekami), dalej ruszyliśmy do Kioto – najstarszego miasta, gdzie zwiedzaliśmy wszystko, co się udało przez dwa dni. Następnie byliśmy w Nara, oglądając całą masę jelonków w parku, gdzie ukryte są świątynie, bardzo stare i piękne. Później ugościła nas japońska skautka u siebie w domu – komisarka zagraniczna prefektury Kioto: ciepłe przyjęcie i skautowe rozmowy do późna. Z Kioto wyruszyliśmy na Fuji, wyszliśmy wieczorem koło godziny 20:00; wędrówka po magmie, zastygniętej lawie, srogich skałach i dzikich stokach pełnych kamieni, żwiru i piasku trwała do 1:00 w nocy, momentami wspinaczka po prawie pionowej skale była walką ciała z umysłem. Trudna podróż zakończona widokiem wschodzącego słońca nad Japonią była ukojeniem bólu. U celu obeszliśmy krater i obejrzeliśmy okolice dookoła. Niesamowite wrażenie, piękne widoki zapierające dech w piersiach, a to wszystko na wysokości 3776 m n.p.m. Wędrówka w dół i podróż do Tokio. 13-milionowa metropolia powitała nas wszechobecnym tłumem ludzi. Przedzierając się przez las ludzi, dostaliśmy się do takich miejsc jak Asakusa, Shibyua, Akihabara. Oglądaliśmy bezkres budynków z 45. piętra Goverment Building. Za to spacerując nocą, nie spotkaliśmy ani żywej duszy. Miasto, które tętni życiem za dnia, idzie spać nocą. To tylko część wspomnień, z całej podróży można by napisać dwutomową historię, jedną o Jamboree, drugą o Japonii”.
Komunikacja na końcu świata
Wydawałoby się oczywiste, że znajomość języków obcych to podstawa, żeby się dogadać. Zwłaszcza angielskiego, ewentualnie francuskiego. Jednak, o ile ich płynne używanie posłużyło na zlocie, kiedy chciałam złapać kontakt ze skautami z całego świata, tak podczas home hospitality czy zwiedzania Japonii ważniejsza jest znajomość… migowego. Większość obcokrajowców myśli: „Japończycy to tacy wykształceni ludzie, są na czele rozwoju cywilizacji, więc język angielski na pewno znają!”. Mit! To raczej gestykulacja i podstawowe słówka uczynią Cię mistrzem rozmów. Japończycy są narodem pełnym serdeczności i nigdy nie odmówią udzielenia pomocy. Podczas szukania bankomatu zdarzyło mi się nawet, że Japończyk wyciągnął telefon i zadzwonił do przyjaciółki, która mówiła po angielsku i potrafiła mi pomóc.
Podróż życia
Nie będę ukrywać, że pomimo duchoty, wilgoci i trudności w komunikacji były to niesamowite trzy tygodnie. Poznałam ludzi z całego świata i zawiązałam nowe przyjaźnie. Spędziłam wiele czasu odejmując 7 godzin, aby móc dać znać w domu, że żyję. Nie pomyślałabym, że dam radę rozmawiać z Anglikiem lub że spędzę dwa dni wśród ludzi, których nie znam i którzy nie mówią w moim ojczystym języku. Niezapomniana harcerska przygoda, która przemieniła się w podróż życia! Była to wycieczka na koniec świata, gdzie wszystko okazało się zupełnie inne i niesamowicie zaskakujące!
Więcej zdjęć z Jamboree 2015 znajdziecie na fanpage’u polskiego kontyngentu.
Justyna Sankowska - od pierwszej klasy podstawówki nie wyobraża sobie życia bez harcerstwa, od niedawna jest instruktorką ZHP w Hufcu „Rodło” Olsztyn. Jest w pierwszej klasie liceum i poszukuje nowych przygód, doświadczeń, inspiracji. Swojego życia nie wyobraża sobie bez teatru, muzyki i podróży.