WW21: Smacznego życzymy wam

Instruktorski Trop / Jacek Grzebielucha / 25.08.2021

Może jesteś właśnie na Wędrowniczej Watrze. Teraz nic nie jesz, bo przy jedzeniu się nie czyta. Nie jesteś świeżo po jedzeniu, bo wtedy łapie cię spanko, ani tuż przed posiłkiem, bo gdy kiszki grają marsza to człowiek średnio się koncentruje. Jesteś w idealnym momencie, bo nie musisz myśleć o jedzeniu, a możesz i –mam nadzieję – chcesz.

Watra to wydarzenie wyjątkowe pod każdym względem, poczynając od planowania waszego wyjazdu, przez przygotowanie, ogarnianie, sam wyjazd i kończąc na szczegółowych czynnościach, które każde z was wykonuje. Bo w zespole nawet wspólne gotowanie staje się wyzwaniem. Przyjemnym, ale wciąż wyzwaniem – bo pogodzić musicie wasze preferencje, pory jedzenia, gusta i guściki. Dyskusji podlega nawet pora, o której jecie.

Większość z nas jeździła za dzieciaka na bazy czy stanice obozowe. Raczeni byliśmy żywieniem zbiorowym, gdzie nie było wiele miejsca na dyskusję, na wysłuchanie czyichś preferencji. No bo jak planować indywidualne żywienie na choćby 100 osób, a na niektórych bazach na 300? Stawka żywieniowa nie jest z gumy, a personel kuchenny nie będzie pracował od świtu do zmierzchu zaspokajając każdą zachciankę uczestników. Znaczy, mógłby to robić, ale nie za stawkę bazoharcerską, a za rynkową – tyle ile zarabia się w restauracji.

Generalizacja a indywidualizm

Jednak żywienie zbiorowe, jak sama nazwa wskazuje, charakteryzuje się pewną ułomnością – wypiera indywidualizm. Porównać to możemy do indywidualnych i zbiorowych instrumentów metodycznych. Wszyscy wiemy, że rekomendowanie harcerzom zdobywania sprawności jest słuszne, a harcerz może w ten sposób rozwinąć swoje umiejętności w konkretnej dziedzinie, „sprawdzić”, czy dobrze się czuje z tą tematyką. Sprawność jest najczęściej zindywidualizowana, a osoba, która chce ją zdobyć zgłasza się z tym dobrowolnie. Stosując żywienie zbiorowe zwyczajnie się generalizuje – uczestnicy będą przeciętnie jeść określoną porcję dania jednego i drugiego, smakować im będzie danie doprawione przez kucharza tak jak wskazała receptura.

Jeśli jednak żywienie zbiorowe jest tak niedoskonałe, to czemu z niego korzystamy? Korzyścią jest koszt finansowy (posiłki takie same są tańsze), czasowy (szybciej się je przygotowuje) oraz jakościowy (w sensie łatwiej jest utrzymać jeden poziom, wszyscy dostają mniej więcej taką samą jakość). No i jakością jest wygoda – niejako outsourcujemy konieczność gotowania, by móc zaoszczędzony czas poświęcić na organizację programu. Kadra zuchowa na pewno to doceni, dostając bólu brzucha na samą myśl o tym, że drużynowy z dwójką przybocznych miałby przygotować gorący, dwudaniowy obiad przy „wsparciu” piętnastki rozbieganych, głodnych zuchów.

Schody pojawiają się, gdy w obozie chce wziąć udział ktoś o niestandardowym brzuszku – wystarczy mieć alergię pokarmową, być po jakimś zabiegu bądź stosować się do konkretnego rodzaju diety i nagle uczestnik nie może jeść części albo całości posiłku. Nie ma składników odżywczych i „paliwa” do udziału w programie, spada jego efektywność, a następnie samopoczucie. Do tego czuje się gorzej, bo kuchnia traktuje go jako tego wybrzydzającego. Czy to zawsze jego wina? Nie zawsze – powody mogą być zupełnie nietypowe, jak na przykład wyznanie czy przekonania. A bardzo często, jak przy innych sprawach bardzo osobistych, łatwiej o nieporozumienia. Bo jeśli dziecko jest uczulone na konkretny rodzaj mięsa, jak drobiowe, to łatwiej powiedzieć mu, że jest wegetarianinem przez cały obóz, niż przed każdym posiłkiem pytać co na talerzu nie jest drobiem.

Kluczowa przyprawa każdego posiłku

Razem z Anią Pospieszną, Pauliną Król i Harcerskim Instytutem Badawczym przeprowadziliśmy na wiosnę badanie, w którym wzięło udział niemal 400 respondentów. Każda odpowiedź była cenna, jednak część z nich była zwyczajnie przykra, opisujące jak kadry baz, personel kuchenny a nawet inni uczestnicy mogą uprzykrzyć młodemu człowiekowi życie. Były też takie mówiące o nieodpowiedzialnych rodzicach i wychowawcach, którzy bezmyślnie podchodzili do tematu żywienia. No i naturalnie o uczestnikach, którzy bywali roszczeniowi, nieprzygotowani, zmieniali zdanie. Każdą z tych odpowiedzi należy jednak zgeneralizować, sprowadzić do roli wyjątku od reguły. Jeśli jednak się da, spróbujmy wdrażać indywidualność, gdzie się da.

Z tej indywidualności korzystacie będąc na Watrze – macie wpływ na wasze menu, na to jak silnie albo słabo jedzenie będzie doprawione, czy kiedy je zjecie. A kluczem do indywidualizacji, nawet w ramach waszego patrolowego posiłku, jest wzajemne zrozumienie empatia dla innych. I to jest przesłanie, którym chciałbym się podzielić w związku z wynikami naszego badania – empatia jest kluczową przyprawą do każdego posiłku. A wzajemne wysłuchanie się co do tego co się chce i może jeść może być przepisem na pogłębienie znajomości siebie nawzajem, na zacieśnienie relacji. Tymczasem… Bon apetit!

Wyniki badania i rekomendacje znajdują się w Centralnym Banku Pomysłów.

 

Przeczytaj też:

Jacek Grzebielucha - były drużynowy 7 GIDH "Keja", sercem w Chorągwi Gdańskiej - ciałem we Wrocławiu. Ostatnio złożył rezygnację ze służby w Wydziale Komunikacji i Promocji GK ZHP. Prawnik i urzędnik, pasjonat za dużej liczby rzeczy. Znawca memów.