Żegnaj, Ameryko!

Wyjdź w Świat / Wojtek Pietrzczyk / 26.02.2013

Wśród wszystkich rzeczy, które da się schrzanić, w pierwszej dziesiątce są podróże. Mamy dla Was miły poradniczek, który pozwoli Wam przeżyć najgorszy wyjazd życia. Nie próbujcie tego w domu.

Jechać czy nie jechać?

Raczej nie jechać. Bo kiedy pojedziemy, zaraz okaże się, że jest tragicznie. Kasia (19 lat) wspomina: – Miałam wybór, mogłam zostać w domu. Wtedy nic by się nie stało. A tak straciłam: pieniądze, czas, a przede wszystkim godność. Zwyczajne wyjście z domu łączy się z dość dużym ryzykiem (znamy przykłady osób, które w deszczowy dzień wyszły zwyczajnie po bułki, a wróciły z mokrymi nogawkami). Cóż dopiero, gdy weźmiemy pod uwagę większą podróż, na przykład do innej miejscowości. Awaria autokaru, zatrzaśnięcie się w toalecie pociągu, większa fala czy fantazja podpitego woźnicy – wszystko to może być początkiem prawdziwej katastrofy. Z drugiej strony raczej jechać, bo nieustanne siedzenie w domu łączy się z większą podatnością na tzw. choroby cywilizacyjne oraz tym, że koniec końców znajdziemy się przed telewizorem lub ekranem komputera… W domu porządnie się można tylko wynudzić. Decyzja należy do Was.

Jaki środek transportu wybrać?

Jeśli już zdecydujecie się wyruszyć w podróż, na pewno staniecie przed wyborem środka transportu. Podobno najbezpieczniejszy jest samolot, ale jeśli jesteście uczniami czy studentami, może okazać się zbyt drogi… Są jeszcze tak zwane „tanie linie”. Krzysiek (18 lat): – Raz się dałem namówić na tanie loty, trzy godziny z podkurczonymi nogami, miejsca mniej niż w PKS-ie, na dodatek miałem problem z bagażem, musiałem się o niego wykłócać na belgijskim lotnisku. Jeśli nie samolot, to może autokar? Tutaj z kolei traci się na czasie. Maciek (21 lat): – Do Hiszpanii jechaliśmy 28 godzin, nie było klimatyzacji, a sąsiad miał chorobę lokomocyjną. I te filmy, które już cztery lata temu widziałem na kompie. Pociąg to też nie najlepszy pomysł: może tani, ale wiecznie zatłoczony, nie zawsze czysty. Julek (16 lat): – Jechałem do wujka do Zabrza, ze Świnoujścia. 18 godzin, akurat spotkałem jakąś delegację, która wracała ze spotkania z okazji Dnia Łącznościowca. Namawiali mnie na spożywanie alkoholu i palili papierosy, chociaż jest to w pociągu zabronione! Na koniec wyrzucali przez okno różne przedmioty, głównie butelki i puszki. Samochód osobowy?  Ania (17 lat): – Jechaliśmy z braćmi nad morze, trójka z tyłu i ja jako pasażer, z Zamościa do Kołobrzegu, a gdzieś koło Radomia popsuła się instalacja gazowa. Dojechaliśmy dwa dni później, nóżki wymoczyć i cześć, bo zaczynał się rok szkolny. Nie polecamy również: roweru (nie ma w Polsce ścieżek rowerowych) i chodzenia pieszo (można się łatwo nabawić odcisków i jest to duże obciążenie dla stawów). Autostop jest niebezpieczny, bo nigdy nie wiesz, na kogo trafisz. Możesz trafić bardzo źle. Z PKS-em radzimy poczekać jeszcze 10-15 lat, aż się do końca zmodernizuje. Mamy więc szeroką gamę złych wyborów.

Z kim?

Być może słyszeliście powiedzenie „nie ważne gdzie, ważne z kim”. W świetle doświadczeń naszych czytelników śmiało można powiedzieć, że „nie ważne z kim, nie ważne gdzie, i tak będzie źle”. Nie polecamy wyjazdów z rodziną – bo cóż to za odmiana, gdy w podróży mamy to samo, co w domu? Krysia (15 lat): – Wyjeżdżamy co roku z rodziną na tydzień w góry i w zasadzie jest to najgorsza rzecz. Tyle że góry za oknem, ale dryl jak zawsze. A rano parówki, odkąd pamiętam parówki jemy codziennie. Jak uzbieram pieniądze, uciekam do Berlina. Wycieczki samemu też nie są najlepszym pomysłem: w razie problemów możemy liczyć jedynie na siebie. Nie każdy umie nawiązywać relacje z obcymi ludźmi, więc część towarzyska może być trochę „kulawa”. Antek (32 lata): – W związku z moimi schorzeniami udałem się do sanatorium, siłą rzeczy sam. Przesiedziałem dwa tygodnie w kawiarni uzdrowiska, nigdy się tak nie nudziłem. Jeszcze gorsze są wyjazdy ze znajomymi. Marysia (22 lata) opisuje to tak: – Kiedy obudziłam się rano w hotelu, okazało się, że koledzy schowali wszystkie moje ubrania. Zostałam w koszuli nocnej, a jeszcze zrobiono mi kilka zdjęć, których się wstydzę, bo mam grube uda. Zdjęcia te oczywiście wylądowały w Internecie. Znajomi potrafią nam dopiec, wypomnieć błędy przeszłości, zepsuć zwiedzanie najpiękniejszych nawet okolic. Generalnie przebywanie ze znajomymi nie należy do najprzyjemniejszych, a gdy jesteśmy na nich skazani, może to być prawdziwa makabra.

Planować czy nie?

Janek (20 lat): – Zgubiłem się w Pradze, nie miałem ani mapy, ani GPS. Zamiast zwiedzać, szukałem przystanku, na dodatek nie wiedziałem, jak się kupuję bilet i zapłaciłem karę. Niezaplanowane wojaże to stracone pieniądze i czas, nerwy i płacz. – Mój brat ma chyba jakieś niemieckie korzenie, jest szalenie dobrze zorganizowany. Wstawaliśmy o siódmej, do 20:00 było zwiedzanie. Każdy miał wydrukowaną mapkę i musieliśmy się nauczyć podstawowych zwrotów po bośniacku – wspomina Helenka (21 lat). Zorganizowane zwiedzanie to zero luzu, nerwy, ciągły pośpiech i brak możliwości poczucia „lokalnej specyfiki”. Planujesz czy nie, i tak się to dobrze nie skończy.

Dokąd jechać?

Na pewno nie w miejsca, które już znamy. – Życie jest za krótkie, więc kiedy po raz kolejny miałam jechać do Wilna, a nadmienię, że mieszkam w Suwałkach, to odmówiłam i pojechałam na dyskotekę do Augustowa, bo – paradoksalnie – tam bywałam rzadziej (Eliza, 17 lat). Najbliższa okolica nas nuży, zasmuca monotonia krajobrazu, który oglądamy od urodzenia. Więc może gdzieś dalej? Dalsza podróż to znowu koszty, niepewność i inne wyżej wspomniane niebezpieczeństwa, których prawdopodobieństwo wystąpienia wzrasta proporcjonalnie do ilości przebytych kilometrów. Na koniec wymowne podsumowanie od Zosi (26 lat): – Znamy przykłady Norwida, Chopina, Mickiewicza, Gombrowicza… I wielu innych Wielkich Polaków, którzy umarli na obczyźnie. Gdy przyjdzie czas na mnie, chciałabym być u siebie. Na tej ziemi!

Podsumowując…

Jak widzimy, podróże to nieprzyjemny temat. Strach pisać, co się może stać… Jeżeli jest jakakolwiek szansa, że podróż się nie uda (a taka szansa zachodzi minimalnie sześćdziesiąt razy na godzinę), to się raczej nie uda. Nie wierzcie tym, który mówią, że GDZIEŚ byli i że COŚ widzieli i że było fajnie. Może im się udało, ale to wcale nie znaczy, że uda się i Wam.

Wciąż obecny w kulturze motyw homo viator – człowieka podróżującego, którego życie jest nieustanną wędrówką, możemy uzupełnić o nasze wnioski, że jeśli każda podróż ma szansę skończyć się bardzo źle, to ta życiowa tym bardziej. Dziwimy się tylko, że nikt jeszcze tego głośno nie powiedział. Oczywiście, zawsze można zaryzykować i przekroczyć próg. Ale czy się odważycie?