Działanie bez sensu

Radosław Rosiejka / 29.01.2023

Każdy wędrownik powinien wiedzieć, że służba powinna odpowiadać na potrzeby lokalnego środowiska. Innymi słowy – być pożyteczna. A co z naszymi wewnętrznymi działaniami w organizacji?

Wyjdź w świat – zobacz – pomyśl – pomóż, czyli działaj. Dewiza wędrownicza jest prosta do zapamiętania, a co ważniejsze pokazuje jak podejść do działania na rzecz innych. Najpierw trzeba podjąć decyzję, że chcę się coś zrobić poza organizacją, później zbadać potrzeby lokalnego środowiska, zaplanować swoje działanie i na końcu je zrealizować. Brzmi prosto.

W innym przypadku służba będzie zniechęcać do robienia czegoś dla innych

Do tego musimy dodać jeszcze jeden element. Służba pełni funkcję wychowawczą i rozwijającą wędrowników. Dzięki niej stają się proaktywnymi, świadomymi i o szerokich horyzontach osobami, tworzącymi swoje lokalne społeczności. Dlatego służba musi odpowiadać na realne potrzeby, bo w innym przypadku będzie ona tylko zniechęcać do robienia czegoś dla innych. Pojawi się pytanie: z jakiej racji miałbym coś zrobić dla innych, skoro ostatnio nikt z tego nie skorzystał, nikt nie docenił?

Takie ryzyko pojawia się, gdy dobrze nie zbadamy potrzeb oraz nie zaplanujemy swoich działań. Na przykład można szybko uszyć maseczki, po czym przy próbie przekazania ich szpitalowi dowiedzieć się, że nie zostaną przyjęte, bo nie mają odpowiednich atestów. Albo zorganizować zbiórkę zabawek lub innych niby potrzebnych rzeczy dla domu dziecka, choć wcześniej nie skontaktować się z taką placówką i w ogóle jej nie powiadomić o takiej zbiórce.

A jak to bywa z działaniami do wewnątrz?

Czy stosujemy zasady dobrej służby, robiąc coś wewnątrz ZHP? Oczywiście odpowiedź jest jedna – to zależy. Czasem tak, a czasem nie.

Takim przykładem może być zrobienie propozycji programowej albo poradnika, choć nie wie się, czy w ogóle jest to potrzebne. Pracując nad nim odbyło się kilka ciekawych dyskusji, a członkowie zespołu wzajemnie się motywowali do skończenia pracy. Świetnie im się ze sobą współpracowało, bo każdy zrobił coś, choć nikt nie miał poczucia, że się przemęcza. Wyszedł z tego wszystkiego nawet ładny materiał. Na końcu okazuje się jednak, że jest on tak niszowy, że nikt poza autorami poradnika nie ma potrzeby korzystania z niego.

Podobną sytuację czasami obserwujemy w redakcji. Zdarza się, że dostajemy maila z gotowym artykułem od osoby, z którą nie umawialiśmy się na żaden tekst. Gdy taki artykuł pasuje tematycznie do Na Tropie, bardzo się z niego cieszymy! W takiej sytuacji zazwyczaj wystarczy trochę popracować z autorem nad tekstem, żeby go opublikować. Ale są też sytuacje, że nadesłany artykuł zupełnie się nie nadaje do publikacji, bo np. dwa miesiące wcześniej napisaliśmy już coś bardzo podobnego na ten temat. Wtedy mamy do czynienia z przykładem działania bez sensu – bez uprzedzenia, bez poznania zasad technicznych obowiązujących przy pisaniu – ktoś tworzy tekst, który swoje miejsce znajdzie w szufladzie.

Łączy je jedno – organizowanie ich bez zbadania potrzeb

Inny przykład to działanie, które już na starcie nie spełnia potrzeb potencjalnych uczestników. To może być cokolwiek: kurs instruktorski, konferencja, zlot, wyprawa… Łączy je jedno – organizowanie ich bez zbadania potrzeb w organizacji, które kończy się tym, że na hufcowym zlocie nie pojawiają się wędrownicy albo na kurs zapisało się za mało osób, choć na innych brakuje wolnych miejsc.

Fajnie, ale po co?

Powyższe przykłady nie są regułą. Jest cała masa środowisk, które mają przemyślaną i potrzebną służbę. Tak samo, jak jest masa instruktorów, których działania do wewnątrz organizacji odpowiadają na realne potrzeby.

Czy zrobienie czegoś, co nikomu się nie przyda, ma sens?

Gdy robimy coś wolontariacko, w swoim czasie wolnym, bardzo ważne jest to, żebyśmy mieli poczucie, że robimy coś potrzebnego i wcale nie musimy się całkowicie poświęcać. To jest w porządku! Jednak czy zrobienie czegoś tylko dla własnej satysfakcji, co nikomu się nie przyda, ma sens? Tak samo jak w służbie na zewnątrz, w działaniach do wewnątrz nie chodzi o to, żeby na koniec powiedzieć sobie: zrobiłem kawał niepotrzebnej nikomu dobrej roboty.

 

Przeczytaj też:

Radosław Rosiejka - instruktor Wydziału Wędrowniczego GK ZHP, przez dwa lata drużynowy drużyny wędrowniczej w Hufcu "Piast" Poznań-Stare Miasto. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.