Bierz przykład z „Czarnej Trzynastki”

Na Tropie Środowisk / Julia Gierasimiuk / 09.09.2023

Przewodniczka Aleksandra Roczek to drużynowa 13 Radomszczańskiej Drużyny Wędrowniczej Czarna Trzynastka. Podczas Wędrowniczej Watry 2023 w Czernicy to właśnie ich wyróżniono tytułem Primus Inter Pares.

Od kiedy jesteś drużynową, a od kiedy istnieje drużyna?

Drużynową zostałam 4 lata temu. Było to bardzo wcześnie – miałam zaledwie 16 lat i teraz uważam, że nie byłam do końca gotowa, żeby pełnić tę funkcję. Jednak dzięki wsparciu wielu instruktorów i samych wędrowników, wszystko potoczyło się pomyślnie. Sama drużyna powstała w 1981 roku, więc kawał historii za nią. Prowadziło ją w sumie przez te 42 lata dwudziestu, a już niedługo dwudziestu jeden drużynowych.

Dlaczego Czarna Trzynastka? Czy macie jakieś obrzędowe smaczki?

Nazwa wzięła się od naszego bohatera drużyny – Józefa Andrzeja Grzesiaka pseudonim Czarny. Był on drużynowym 13 Krakowskiej Drużyny Skautowej, którą przerobił właśnie w Czarną Trzynastkę, jak i założycielem 3 Wileńskiej Drużyny Harcerzy, która później stała się 13 Wileńską Drużyną Harcerzy i również nazywała się Czarna Trzynastka. Stąd też druh Grzesiak jest patronem wielu drużyn z numerem trzynaście. W naszej jednostce był od początku. Ostatnio zastanawialiśmy się nad zmianą patrona – czy to na pewno dobry dla nas bohater, czy w ogóle czujemy z nim jakąś więź? Ostatecznie Czarny został. Był zwykłym człowiekiem i to nas do niego przyciągnęło. Mimo swoich wad, jakie posiada każdy z nas, był świetnym dowódcą i oddanym przyjacielem. Właśnie takich wzorców poszukujemy w drużynie. Zwykłych ludzi, którzy stają się bohaterami.

Wszystko mamy spisane w Księdze Obrzędów, jednak jej zawartość jest tajna

Obrzędowość ze względu na wiek drużyny jest dość bogata. Wszystko mamy spisane w Księdze Obrzędów, jednak jej zawartość jest tajna i dostęp mają tylko członkowie drużyny, więc nie mogę się podzielić tutaj wszystkim. Mam za to inną ciekawą historię związaną z najważniejszymi elementami drużyny. Na początku 1981 roku, kiedy powstała drużyna, od razu wybrano patrona, który już pod koniec tamtego roku – z powodu stanu wojennego – nie był mile widziany przez ówczesne władze. Proporzec był już gotowy, ale nikt nie chciał podpaść i ponosić konsekwencji, bo Józef Grzesiak był wtedy postacią kontrowersyjną w oczach obozu władzy. Z tego powodu oficjalna wersja głoszona przez członków drużyny brzmiała tak, że nazwisko patrona na sztandarze należy do księcia Leszka Czarnego.

Nasza tradycja mocno zazębia się z naszym szczepem. Należymy do 13 Czarnego Szczepu im. Zawiszy Czarnego, w którego skład wchodzą trzy drużyny i jedna gromada. Poza nami jest drużyna im. Maryny Grzesiakowej – pierwszej żony Czarnego i drużyna w trakcie kampanii Bohater. Chcą oni jako patrona obrać Antoniego Wasilewskiego, przyjaciela Józefa.

Jakie to uczucie być pierwszym wśród równych? Teraz, na spokojnie, kiedy wróciliście do domów, ale i w chwili ogłoszenia wyniku.

Jeden z moich wędrowników, Kacper Rochowski powiedział, że bycie pierwszym wśród równych to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność oraz zobowiązanie do dalszej pracy, podejmowania się nowych wyzwań i podnoszenia sobie coraz wyżej poprzeczki.

Przede wszystkim chciałabym oddać głos moim wędrownikom, bo to oni zapracowali sobie na ten sukces. Przyboczna Zofia Smutek, której zadałam to pytanie, stwierdziła, że bycie pierwszym wśród równych to przede wszystkim ogromna satysfakcja oraz poczucie zadowolenia z własnej pracy, ale i ogrom motywacji do kolejnych działań.

Mnie podczas zakończenia Watry najbardziej zapadły w pamięć słowa, że tytuł otrzyma drużyna, która zdobyła Srebrną Odznakę Czekoladowej Propozycji Programowej. Uświadomiłam sobie, że przecież tylko trzy drużyny dostały tę odznakę i przynajmniej dwie, w tym my, są z Chorągwi Łódzkiej. Od razu pomyślałam o tej znanej mi drużynie ze wspólnego hufca. Bardzo dużo się udzielają poza środowiskiem, dają świetny przykład i nawet na zlocie hufca otrzymali wyróżnienie. Myślami byłam już przy gratulacjach. Nagle poczułam szturchanie. To była moja przyboczna Zosia, wołając: Ola to my! Dopiero po powtórnym wywołaniu naszej drużyny byłam w stanie jakkolwiek zareagować.

Teraz myślę, że tego potrzebowaliśmy

To nasza pierwsza Watra, więc nawet nie wiedzieliśmy jak się zachować. W domu miałam przebłyski, że moja drużyna została Primus Inter Pares, ale nadal do mnie to nie docierało. Teraz myślę, że tego potrzebowaliśmy – takiego poklepania po ramieniu i wiadomości, że wykonujemy dobrą robotę i warto iść dalej w tym kierunku. Czujemy teraz obowiązek dawania przykładu, więc chcemy dalej pracować nad sobą i próbować nowego.

Podsumuję to słowami mojej wędrowniczki, Zofii Grunt, że to niezwykłe uczucie, gdy wiesz, że praca drużyny została doceniona. To pokazuje, że warto dalej się rozwijać –  zarówno jako drużyna, jak i każdy z osobna, bo motywuje to do działania.

Zanim nadszedł ten wiekopomny moment – jak wyglądały wasze przygotowania? Mieliście obóz wędrowny wcześniej?

Jak wspomniałam, tegoroczna Wędrownicza Watra była naszą pierwszą, ale zdecydowanie nie ostatnią. Kiedy zostałam drużynową, moim celem długoterminowym był m.in. udział w Wędrowniczej Watrze. Bardzo cieszę się, że to w końcu się udało. Planując nasz udział postawiliśmy na zdobywanie tropów. W trakcie rocznych przygotowań każdy zastęp miał do zdobycia jakiś trop. Zrealizowaliśmy też Czekoladową Propozycję Programową, chociaż najważniejsze dla nas były nasze własne cele i plany.

Nasz obóz był stacjonarny, ale z kilkudniową wędrówką po Gdańsku. Tam lepiej poznaliśmy historię naszego bohatera drużyny, jak i historię miasta. Wybór tego typu obozu wyszedł z zeszłorocznych wniosków. Rok temu mieliśmy obóz wędrowny w górach, a wypoczynek reszty szczepu odbywał się na Warmii. Jakoś zabrakło nam wtedy reszty naszych przyjaciół i stąd w tym roku wspólny wyjazd wraz z naszą krótszą wędrówką. Nie ukrywam też, że dwa obozy byłyby dużo kosztowniejsze, a zależało nam na udziale w Watrze i biwakach.

Jakiej służbie poświęciliście się w tym roku?

Bardzo nie lubię jak ludzie opowiadają o służbie jak o wyrzeczeniu

Cenię sobie indywidualne podejście do każdego z członków drużyny. Dlatego każdy zastęp w ciągu roku miał do zrealizowania trop, który mógł być oparty o służbę. Jeśli ktoś chciał znaleźć pole służby w inny sposób, oczywiście miał do tego prawo. Mi zależało na tym, aby wędrownicy znaleźli sobie działanie, w którym będą czuć się dobrze, a pomaganie wyjdzie naturalnie. Bardzo nie lubię jak ludzie opowiadają o służbie jak o wyrzeczeniu, koniecznym wyjściu ze strefy komfortu. Owszem, nie zawsze bywa lekko, ale nie każdy chce lub może z niej wyjść. Zresztą dla każdego wyjście ze strefy komfortu oznacza coś innego. Dlatego tak bardzo zważam na indywidualne spojrzenie.

Z regularnych akcji, drużyną co roku bierzemy udział w Szlachetnej Paczce czy oddajemy honorowo krew. Wystąpiliśmy też na charytatywnym koncercie dla naszej koleżanki z miasta, zbierając ekipę na ostatnią chwilę. Zbieraliśmy karmę do schroniska, za to zastęp żeński przeprowadzał zajęcia w świetlicach środowiskowych. Angażowaliśmy też cały szczep do takich akcji, jak budowanie ptasich karmników, spotkania z leśnikiem, czy jak dbać o zwierzęta leśne zimą?. Jest potrzeba – my działamy.

Obserwując w mediach społecznościowych, wyglądacie na zgraną ekipę, która lubi spędzać czas razem. Spotykacie się też poza zbiórkami?

Też myślę, że jesteśmy zgrani. Lubimy spędzać czas razem, więc często organizujemy np. nocki filmowe, bale karnawałowe (które też należą do tradycji drużyny), nocki gamingowe, wypady i wycieczki poza zbiórkami. Są przyjacielskie relacje i w zastępach, i między nimi. Jak w każdej ekipie zdarzają się spięcia. Jednak nam przyświeca cel, że jesteśmy tu po to, żeby coś zmienić na lepsze. To nas motywuje do współpracy i unikania konfliktów.

Przez tyle lat wypuściliście niejednego wędrownika. Jak wygląda wasza praca śródroczna? Jaki jest wasz przepis na drużynę godną naśladowania?

 Kiedy przejęłam drużynę, było nas niewielu. Zaczęłam od doceniania każdego z osobna. Teraz jesteśmy liczną drużyną (w jednostce jest 25 osób – przyp. red.) i nadal stawiam na indywidualne podejście. Nauczyłam tego moich przybocznych, jak i zastępowych. Bez tego byłoby nam zdecydowanie ciężko. Pozwoliło nam to też lepiej zapoznać się z każdym wędrownikiem z osobna. Nie są tylko szarą masą ludzi pode mną. Każdy z nich to odrębny, zupełnie inny człowiek z własnymi zaletami i wadami.

Jeśli ktoś z was ma jakiś pomysł na działanie – zróbcie to jak najszybciej

Nasz klucz do sukcesu polega na tym, że każdy może rozwijać się w swoim tempie i tak, jak chce. Dzięki temu każdy wydeptuje swoją ścieżkę i szuka tej, którą będzie podążać. Popularnym zjawiskiem wśród młodzieży jest tzw. słomiany zapał. Dlatego jeśli ktoś z was ma jakiś pomysł na działanie patrolem, zastępem, drużyną – zróbcie to jak najszybciej. Zamiast czekać, aż wszystkim się odechce i ktoś to będzie musiał ciągnąć na siłę, zróbcie to póki jest świeża chęć. Wczesne przedstawienie pomysłu zarazi wędrowników do działania. Im szybciej to zrobicie, tym większa szansa na powodzenie. Dlatego jeszcze jedna rada ode mnie dla wędrowników – nie odkładajcie na później!

Nadchodzi nowy rok harcerski. Co teraz macie w planach jako jednostka, jak i poszczególni jej członkowie?

Czeka nas bardzo dużo zmian, ale i też stałe elementy, z których nie chcemy rezygnować, bo bardzo je lubimy. Na przykład uwielbiamy celebrować urodziny drużyny, przed nami Szlachetna Paczka, wigilia, WOŚP, zimowisko. Chcemy wziąć udział w Ogólnopolskim Harcerskim Festiwalu Artystycznym Opal organizowanym przez Hufiec ZHP Radomsko, na który serdecznie zapraszam wszystkich wędrowników! W planach są też biwaki i zlot hufca.

Ze zmian i nowych wydarzeń, moich wędrowników czekają niespodzianki, więc nie chcę tu wszystkiego zdradzić. Pierwszą z nich będzie wyjazd na rafting – nigdy tego nie robiliśmy, a bardzo polubiliśmy kontakt z wodą, dzięki wodnemu programowi na Watrze. Oczywiście będziemy też pracować z SIM-em, a ten rok poświęcamy zdobywaniu stopni i sprawności – te instrumenty metodyczne u nas istnieją, ale chcemy żeby działały lepiej. Tropy sprawdziły nam się w ubiegłym roku, więc i w tym znajdzie się dla nich miejsce.

Ostatnie pytanie, które zadajemy wszystkim Primusom: spodziewaliście się?

W imieniu całej drużyny przyznam, że kompletnie się tego nie spodziewaliśmy. Nie braliśmy takiej opcji nawet pod uwagę – przecież to nasza pierwsza Wędrownicza Watra. Dlatego dziękujemy wszystkim, szczególnie Komendzie Watry, za dostrzeżenie naszych działań i nadanie nam tego tytułu. Czujemy się bardzo dumni i obiecujemy działać jeszcze lepiej. Do zobaczenia na Wędrowniczej Watrze 2024!

 

Przeczytaj też:

Julia Gierasimiuk - instruktorka szukająca miejsca, gdzie jeszcze jej nie ma, a gdzie mogłaby być. Studentka polonistyki zafascynowana mnóstwem rzeczy, ale zbyt podekscytowana nimi, by zdecydować się na tylko jedno. Lubi tylko czerwone dżemy.