Drużynowy co sprzedał siebie

Instruktorski Trop / Wojciech Borkowski / 09.09.2018

Czy zbiórka jest perfidną indoktrynacją człowieka, czy może też wspaniałą prezentacją dobrych wartości? Czy na zbiórce należy oddzielić życie prywatne od wychowywania? I czy to w ogóle jest możliwe?

Może to przewrotne pytanie trochę pobudzi do myślenia. Czy wędrownikowi wychowawca jest właściwie jeszcze potrzebny? A dorosłemu? Słowo wychowawca kojarzy się ze szkołą, z nudną godziną wychowawczą, z dzienniczkami obozowymi, ale raczej nie bezpośrednio z życiem harcerskim. No to jak to z nim jest?

Myślę, że warto spojrzeć na drużynę wędrowniczą jako na zbiór osób, które wzajemnie się wychowują. Każdy z nas może wnieść coś w życie drugiego – zarówno pozytywnego, jak i negatywnego, a czas zbiórki służy do tego, aby te pierwsze dominowały nad tymi drugimi. Nie wolno nam też zapomnieć, że tak naprawdę to sami dla siebie także jesteśmy wychowawcami – i to może nawet przede wszystkim. Przecież całe harcerstwo o samowychowaniu przypomina nam na każdym kroku (stopnie, sprawności, obozy itp.).

fot. ZHP/Piotr Rodzoch

fot. ZHP/Piotr Rodzoch

Wychowawca? A kto to właściwie jest?

Wychowawca to ktoś, kto wychowuje. Prosta odpowiedź, prawda? A jednak postacie odpowiedzialnego animatora, drużynowego czy moderatora są tak ważnymi osobami dla społeczeństwa, że kwestia kim oni właściwie są lub może bardziej: co takiego oni robią,  jest fundamentalna. Szczególnie w organizacji, która za główny cel kładzie sobie właśnie wychowanie człowieka. Warto przy tym pytaniu zajrzeć do Wikipedii. Trzeba przyznać, że tamtejszy artykuł nie jest zbyt mocno rozbudowany, ale w trzech prostych punktach pokazuje, jakie są cele wychowawcy:

  • opieka i nadzór,
  • kształtowanie właściwych postaw,
  • pomoc w adaptacji do środowiska społecznego.

I właśnie nad tym drugim punktem się skupimy. Co to znaczy kształtowanie, a także czym są te właściwe postawy i kto ma ocenić, które z nich są niewłaściwe.

Wychowawca – indoktrynator

Zarzut o indoktrynację może wydawać się śmieszny, ale to tylko krótkie nazwanie tego, co czasami myślimy o niektórych drużynowych. Teoretycznie nie ograniczamy naszej ofiary do wiedzy zdobywanej tylko od nas. Nie blokujemy jej internetu, nie palimy książek. Czy to jednak uchroni nas od osądu o indoktrynowanie?

Mamy wielką odpowiedzialność wobec siebie nawzajem

Zapytałem o to kilku harcerzy, którzy prowadzili zbiórki wędrownicze. Oto odpowiedź Mateusza, drużynowego wędrowniczego ze Złotowa: Każda zbiórka jest w pewnym sensie indoktrynacją. Bo to drużynowy wybierze sobie temat, okroi, o czym chce powiedzieć i nawet dobierze adekwatną formę. Pojawiła się też odpowiedź: Zbiórka jest indoktrynacją, a przynajmniej powinna być. Szok! Co to ma znaczyć? Chodzi o fakt, że harcerstwo przedstawia spójny system wartości, cnót, ideałów. Nie ma w kwestii wychowania miejsca na jakieś ciemne strony, na poboczne tematy. Mamy jako wędrownicy wielką odpowiedzialność wobec siebie nawzajem i musimy sprostać temu zadaniu. Albo ukształtujemy człowieka dobrego, żyjącego wartościami, albo mu to obrzydzimy i stworzymy potencjalnego kryminalistę.

fot. ZHP/Agnieszka Madetko-Kurczab

fot. ZHP/Agnieszka Madetko-Kurczab

 

Kolejna odpowiedź, tym razem od instruktora z północnej Wielkopolski: Wartościowa zbiórka powinna przekazywać wiedzę, a także ideały i cnoty, które są podstawą dobrze ukształtowanego społeczeństwa. Bez wcielanych w życie ideałów nie będzie społeczeństwa. To my, właśnie na naszych zbiórkach, budujemy lepsze jutro, a nie jakieś enigmatyczne państwo, gospodarka czy ogólnoświatowy spisek.

Wychowawca dający siebie samego

Czy to dobrze, że wychowawca na zbiórce daje samego siebie? No niby jest OK, że jest koherentny w tym, co robi i mówi. Fajnie, że nie zostawia miejsca na nieścisłości, ale czy zbiórka wędrownicza jest miejscem na prezentację poglądów domorosłego wychowawcy? Może lepiej, gdyby dostał listę tematów i wartości, w ramach których może się poruszać i o których ma mówić?

Dajmy szansę na kolejną wypowiedź innego wędrownika ze Złotowa: Wychowawca nie może pokazywać na zbiórce swojego życia prywatnego. Może jakiś konkret? Czy będąc klerykiem mam prawo na zbiórce mówić o racjonalnych przesłankach na istnienie bytu koniecznego, jakim jest Bóg? A może mam obowiązek milczeć na jakikolwiek temat religijny, tylko dlatego, że mam na ten temat jakieś zdanie? A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo pod spodem już wyłaniają się sprawy gospodarki, polityki rządu, kwestia Unii Europejskiej i wielu innych.

Czy jesteśmy w stanie zrezygnować z własnego punktu widzenia?

Trochę to wszystko się skomplikowało. Gdzie przebiega granica, w której wychowawca może jeszcze zdecydować, co jest dobre, a gdzie już zaczyna się przesadzanie? Z zewnątrz łatwo o tym zdecydować, ale spójrzmy na to ze swojej perspektywy: czy jesteśmy w stanie zrezygnować z własnego punktu widzenia i udawać, że jesteśmy bezstronnym obserwatorem? Odpowiedź Mateusza: Uważam, że drużynowy wędrowniczy powinien dawać wolności tyle, ile tylko może. Oczywiście nie na zasadzie róbcie, co chcecie, lecz obserwując z boku i ewentualnie korygując, gdy jest to niezbędne.

Jak wybierać to, co właściwe?

Jak w takim razie samodzielnie zdecydować o tym, co jest wartością tylko dla mnie, co ideałem, a co moim dziwactwem i nie powinienem się tym dzielić? Niestety nie ma ta to złotej rady. Najbardziej sensowne wydaje się sprzedawanie całych siebie i pokazywanie prawdy, niż udawanie kogoś, kim nie jesteśmy. Przecież wędrownictwo to nie dyktatura jednego mnie, lecz spotkanie pełnowartościowych osób, które mają swoje mózgi. I to właśnie ma swoje piękno, że pokazując całych siebie, będziemy wzajemnie się ubogacać.

fot. ZHP/Piotr Rodzoch

fot. ZHP/Piotr Rodzoch

 

Nawiązując do poprzedniego cytatu, proponuję, byśmy dali sobie wzajemnie 2 wolności. Po pierwsze: wolność do prezentacji całych siebie. Zaakceptujmy swoją odmienność, dajmy szansę na pokazanie różnych stron medalu. Po drugie: wolność do przyjęcia lub odrzucenia tego, czym chcę się podzielić. Skoro dla kogoś mój ideał nie jest sensowną wartością, to nie mogę go do niej zmusić. Pytaniem zasadniczym pozostaje kwestia doboru tematów na zbiórkę, ale o tym przecież mogą współdecydować wszyscy, a nie jedynie dyktator.

Bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski, patron harcerzy, napisał tak: Harcerstwo bowiem, a polskie szczególnie, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę, to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba. A już najdziwniejszą, ale najlepszą jest idea harcerstwa. Wychowanie młodzieży przez młodzież. Każdy z nas jest wychowawcą. Pytajmy się więc samych siebie o to, co sobą reprezentujemy i czy jesteśmy w tym szczerzy.

 

Przeczytaj też:

Wojciech Borkowski - w życiu harcerskim działa w Zespole Promocji i Informacji w Hufcu Złotów. Oficjalnie zaś kleryk seminarium duchownego w Koszalinie, który prywatnie interesuje się programowaniem. Ponadto lubi czytać, biegać i pływać.