Kurs miejskiego relaksu 

Na Tropie Kultury / Maria Korcz / 20.04.2021

Parę dni temu na skrzynkę mojej drużyny trafiło zaproszenie na Kurs Miejskiego Relaksu organizowany w ramach poznańskiego Festiwalu Malta. Okazało się, że w sprawie maczali palce ludzie związani z harcerstwem. 

Cześć,  nazywam się Zosia Kałużyńska. Tworzę i występuje pod pseudonimem wygibajtus. Na co dzień chodzę do liceum plastycznego w Poznaniu. Robię graffiti, kocham jeździć rowerem i przede wszystkim uwielbiam działać społecznie. Aktualnie trochę porzuciłam moje wędrownicze życie, ponieważ natłok różnych innych spraw skierował mnie w inne kierunki działań, mimo to śmiało mogę powiedzieć, że to właśnie harcerstwo mnie wychowało – tam stawiałam swoje pierwsze kroki jako działacz, organizator różnych społecznych zadań oraz poznawałam uroki współpracy w grupie, a także zawiązałam świetne przyjaźnie na lata. Razem z Pawłem i Anią z mojej drużyny pod skrzydłami Festiwalu Malta stworzyliśmy projekt zaangażowany społecznie. Dotyczył wpływu fast fashion na świat, zmiany klimatu oraz jakość wód na Ziemi. Od trzeciej gimnazjum stawiałam swoje pierwsze kroki jako uczestnik  w warsztatach Malta Festival Poznań, dziś piszę do ciebie jako koordynatorka jednego z projektów – odpowiedziała mi Zosia na pytanie, jaki jest jej udział w Kursie Miejskiego Relaksu i co łączy ją z harcerstwem. To był dopiero początek naszej rozmowy.

materiały prasowe, Malta Festival 2021

 

Poznaniacy na pewno kojarzą Festiwal Malta, ale jak wyjaśniłabyś laikowi na czym on polega?

Festiwal Malta to coroczne wydarzenie, które odbywa się na przełomie czerwca i lipca. Prezentowane są na nim rozmaite formy sztuki, zaczynając od teatrów plenerowych, przez spektakle filmowe i  taneczne oraz warsztaty dla młodzieży, na formach eksperymentalnych kończąc.

Jak to się stało, że twoja droga skrzyżowała się z Malta Festivalem?

W trzeciej klasie gimnazjum usłyszałam, że trwa nabór do projektu o piosenkopisaniu z Karoliną Czarnecką, aktorką i piosenkarką. Razem z grupą projektową rozpoczęliśmy prace nad stworzeniem repertuaru na koncert, odkrywaliśmy wspólnie muzyczne tajniki i na sam koniec zagraliśmy koncert na pomniku Armii Poznań.

W tym roku współtworzę Kurs Miejskiego Relaksu

To właśnie tam poznałam Agnieszkę Różyńską, z którą w tym roku współtworzę Kurs Miejskiego Relaksu. Rok po wspomnianym koncercie Agnieszka zadzwoniła do mnie z propozycją wzięcia udziału w kolejnym projekcie. Wtedy, dwa lata temu,  razem przez ponad miesiąc szyliśmy strój z używanych jeansów. Nasze działania były znakiem protestu wobec nieetycznej mody fast fashion. W przygotowanym stroju przeszliśmy ulicami Poznania w formie taneczno-dźwiękowego performansu. Przy okazji opowiadaliśmy o tym, czym jest fast fashion i jaki jest jej wpływ na środowisko, ile wody potrzeba do produkcji takich ubrań oraz gdzie trafią później.

Na czym polega wasz tegoroczny projekt?

Nasz projekt to aktywizujące działania dla młodych osób – zapalonych aktywistów, rysowników, twórców, poetów, filmowców, którzy mają już dość życia online i chcą działać aktywnie. Przygotowaliśmy serię spotkań, zaplanowaną na maj i czerwiec, podczas których będzie można uczestniczyć w warsztatach m.in. z hodowli roślin, pisania reportaży, kręcenia dokumentów. Dodatkowo chcemy poznać społeczność poznańskiego ROD-os, czyli rodzinnych ogródków działowych, gdzie będą odbywać się spotkania.

Czego można się spodziewać po warsztatach? 

Przede wszystkim kierujemy nasze działania do młodych osób, które przeżywają teraz rok szkolny online, brakuje im więc ludzi wokół siebie, brakuje im rzeczy, które mogą zbadać i dotknąć w realu. Dlatego chcielibyśmy osadzić nasze działania na ROD-os i spotkać się twarzą w twarz, dbając przy tym o bezpieczeństwo i dostosowując formę spotkań do tego, jaka będzie sytuacja epidemiczna w kraju. Zależy nam na budowaniu relacji między uczestnikami, które utrzymają się także po warsztatach i pomogą wzajemnie rozwinąć skrzydła. Zorganizujemy przestrzeń warsztatową z wielu zagadnień kultury. Planujemy przeżyć warsztaty filmowe i reporterskie, o których wspomniałam, ale też zajęcia z tworzenia reklam społecznych i zacieśniania więzi z naturą. Wszystko będzie przebiegać według zasady zero waste i permakultury. Chcemy szerzyć wiedzę dotyczącą tych tematów wśród uczestników, ale także społeczności Rod-osu. Stworzymy miejsce do rozwoju zarówno społecznego, jak i twórczo-artystycznego. Na koniec naszych działań planujemy napisać i złożyć tzw. zina artystycznego, czyli gazetkę, w której opowiemy o tym, co stworzyliśmy, czego się nauczyliśmy i co nam to dało. Damy tam upust naszym twórczym kreacją i wizjom na miejski relaks.

Czy to, co będziecie robić na Rod-os nie jest trochę służbą na rzecz lokalnej społeczności? W harcerstwie tak byśmy pewnie to nazwali. 

Wydaje mi się, że jeśli spojrzeć na to z harcerskiego punktu widzenia, to rzeczywiście tak właśnie można to określić. Nie ukrywam, że samo słowo służba od zawsze kojarzyło mi się z pewnego rodzaju obowiązkiem. Podświadomie czułam, że służenie komuś podnosi jedynie mnie na piedestał chwały, że tej drugiej osobie pomagam, bo ona nie ma czegoś, co mam ja. Wolałabym to określić mianem dzielenia się sobą. Gdy działam, czuję ochotę do podzielenia się tym, co mam z całym światem, z drugą osobą. Uważam, że najważniejsze jest to, aby obie strony wzajemnie od siebie czegoś się uczyły, zacieśniły więzy w tym wyobcowanym z wrażliwości świecie, poznawały siebie nawzajem poprzez działanie. Na pewnych płaszczyznach można określić to bardziej mianem przysłużenia się lub inwestycji. Działając na Rod-os zainwestujemy w samych siebie, doświadczymy drugiego człowieka, przeżyjemy nowe wspaniałe przygody i to właśnie  przysłuży się nam, społeczności ROD-os oraz matce Ziemi.

Nie wkładam już munduru, ale jest on dla mnie symbolem wspomnień, przebytych podróży i doświadczeń z minionych lat

Wspominałaś, że twoje drogi z harcerstwem się już powoli rozchodzą. To co robisz już poza organizacją, ma jednak wiele wspólnych mianowników z wędrownictwem. Tak o tym myślę, patrząc na ciebie z boku. Zgadzasz się z takim punktem widzenia?

Tak, oczywiście, że się zgadzam! Mimo tego, że moje drogi z organizacją się trochę rozeszły, to ja ani przez moment nie przestałam czuć się harcerką, tak jak wspomniałam wcześniej – harcerstwo mnie wychowało. Nie wkładam już munduru jako ubrania, jako przynależności do pewnej społeczności, ale mundur jest dla mnie postawą, jaką przyjmuję, symbolem wspomnień, przebytych podróży i doświadczeń z minionych lat, które dały mi narzędzia i możliwości do działań, które prowadzę dziś. Brak mi sznura czy krzyża na piersi, jednak noszę go nadal w sercu i kieruję się tymi wartościami, którymi kierowałam się, gdy go nosiłam. Każdy dzień w działaniu staje się dla mnie nowym wyzwaniem pełnym rozwoju i rozmaitych prób. Dokonane czyny są dla mnie, jak zdobyte stopnie. Człowiek, który był harcerzem, pozostanie harcerzem, bo harcerstwo to niesamowita przygoda która trwa nieprzerwanie w sercu każdego z nas nawet jeśli nasze drogi kiedyś się rozejdą.

Przeczytaj też:

Maria Korcz - drużynowa 93 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej, komendantka jednego z poznańskich szczepów, studentka ekonomii, w Na Tropie szefowa działu Na Tropie Kultury.