Las „med respekt” 

Instruktorski Trop / Agata Pruss / 05.07.2020

Żałuję, że moja wiedza z psychologii jest zerowa, bo mogłabym zacząć ten artykuł od wyjaśnienia, dlaczego większość moich skojarzeń odnosi się do kraju, w którym mieszkałam przez ostatni rok i nabytych tam doświadczeń.

Z powodu nieznajomości tematu psychologii, artykuł o szóstej zasadzie Leave No Trace będzie bez intelektualnego wstępu. Muszę jednak zaznaczyć, że dopiero wróciłam do Polski po blisko rocznym pobycie na zagranicznej wymianie, a cały tekst jest napisany z przymrużeniem oka, bo w końcu ten cykl dotyczy obcowania z przyrodą, a nie moich erasmusowych przygód.

Nie ograniczę się jednak tylko do przytoczenia treści kolejnej z zasad. Gdy zastanawiałam się, co właściwie chciałabym przekazać w tym tekście, zdałam sobie sprawę, że przy drobnych modyfikacjach mogłabym uraczyć Was dobrymi radami w stylu +10 do użyteczności dla osób planujących emigrację do Królestwa Danii, a mającymi pewnie zastosowanie i w innych częściach świata.

OBSERWUJ DZIKIE ZWIERZĘTA Z BEZPIECZNEJ ODLEGŁOŚCI. NIE PODCHODŹ ZA BLISKO ANI NIE PODĄŻAJ ZA NIMI.

Kiedyś jeden duński znajomy powiedział mi, że gdybym nie zostawała w Danii na cały rok, to prawdopodobnie by ze mną nie rozmawiał, bo to nie ma sensu. Później inny przedstawił mnie swoim prawdziwym znajomym, dając do zrozumienia, że sama nie mam co liczyć na zdobycie tego tytułu.

Na uczelni poznałam wiele osób, z którymi świetnie mi się pracowało i z którymi wciąż utrzymuję kontakt. Były jednak i takie kursy, podczas których nie znałam nikogo z całej grupy – taki urok bycia jedyną nieduńskojęzyczną osobą zmęczoną koniecznością wkładania wysiłku w pokonywanie grupowej ekskluzywności.

Czy to znaczy, że wejście w poważniejszą koleżeńską znajomość z Duńczykiem jest niemożliwe? Nic bardziej mylnego. Dzięki obserwacji i wyciągnięciu wniosków z przebiegu różnych znajomości udało mi się dorobić naprawdę dobrych lokalnych znajomych. Jednak nawet z nimi muszę uważać, bo wystarczy, że podejdę zbyt blisko i wszystko szlag trafi.

Podobnie z dzikimi zwierzętami, którym zbytnia bliskość może wyrządzić realną krzywdę.

NIGDY NIE KARM DZIKICH ZWIERZĄT. DOKARMIANIE SZKODZI ICH ZDROWIU, ZMIENIA NATURALNE ZACHOWANIA I WYSTAWIA JE NA NIEBEZPIECZEŃSTWO NP. ZE STRONY DRAPIEŻNIKÓW.

Ten punkt będzie trochę naciągany, ale postaram się, żeby miał sens. Dzikich zwierząt nie należy karmić, bo nie są do tego przystosowane zarówno pod względem biologicznym, jak i behawioralnym – jedzenie nie powinno im być podawane na tacy przez człowieka, a tym bardziej takie, z którego strawieniem mogłyby mieć problemy.

Tę zasadę w sensie przenośnym można także zastosować względem Duńczyków. Oczywiście, gdy piszę o tym w ten sposób, jest to mocna generalizacja, ale myślę, że mogę sobie na nią pozwolić.

Umiejętność dobrej komunikacji jest kluczowa do życia. A niestety ta sfera dość mocno u moich duńskich ziomeczków kuleje. Skutkuje to tym, że po pierwsze sami nie do końca potrafią powiedzieć, o co im chodzi, a po drugie nie zawsze potrafią obsłużyć komunikaty skierowane w ich stronę. I nie chodzi tutaj o umiejętność korzystania ze słów czy wykorzystywania emotek (raz znajomy z grupy napisał do mnie na Messengerze z pytaniem, czy fakt, że używam emoji, gdy z nim piszę, oznacza, że jestem po prostu przyjacielska, czy to coś więcej – pozostawiam bez komentarza), ale także o rozmawianie o emocjach i wchodzenia w bardziej prywatną sferę, która jest nie bez znaczenia, zwłaszcza gdy na przykład prawie codziennie pracujecie w grupie nad wspólnym projektem.

Zgodnie z przysłowiem jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one dobrze byłoby się do tego przystosować i nie stawiać Duńczyków w kłopotliwych sytuacjach, opowiadając o swoim strachu czy niepewności przed egzaminami albo o problemach ze społeczną asymilacją.

O ile w lesie od dzikich zwierząt powinniśmy się trzymać z daleka, o tyle w kontaktach z innymi ludźmi nie zawsze jest to najlepsze rozwiązanie. Ale o tym poniżej.

CHROŃ DZIKIE ŻYCIE ORAZ SWOJĄ ŻYWNOŚĆ POPRZEZ SZCZELNE PRZECHOWYWANIE ŻYWNOŚCI I ŚMIECI.

Większość moich polonijnych znajomych przedstawia się z wykorzystaniem angielskiej wersji swojego imienia. Jakby to przypadkiem czytali – żeby nie było, nadal tego nie akceptuję! Chociaż gdybym sama jako alternatywę miała bycie szybko zapomnianą, przynajmniej z imienia, pewnie też zdecydowałabym się na międzynarodową wersję imienia, jednak rodzice oszczędzili mi tego dylematu. Dlaczego więc budzi to mój sprzeciw?

Dlatego, że dużą wagę przykładam do poczucia tożsamości. Tę lekcję odrobiłam już lata temu podczas rozmowy z moim nauczycielem angielskiego, native speakerem. Całą swoją językową edukację byłam przyuczana odpowiednio do brytyjskiej lub amerykańskiej wymowy, a ten mądry człowiek uświadomił mi, że mam mówić tak, by móc się bezproblemowo porozumieć. A to, że jestem z Polski, to żaden powód do wstydu, więc nie ma co ćwiczyć na siłę odpowiedniego akcentu. Zasadę tę przeniosłam także na inne obszary mojego życia, a pobyt za granicą paradoksalnie pozwolił mi tę polskość jeszcze w sobie umocnić. Bo o to, kim jesteśmy, trzeba dbać.

Ja mogę być jednocześnie Polką i obywatelką świata, ale zwierzę nie może być jednocześnie dzikie i domowe, więc o rozdział tych sfer należy dbać.

KONTROLUJ CAŁKOWICIE SWOJE ZWIERZĘTA DOMOWE LUB ZOSTAW JE W DOMU.

W tym punkcie będzie pozytywnie. Coś, co mi się bardzo w spędzaniu czasu z Duńczykami podobało, to z pewnością ich swego rodzaju opiekuńczość. Będąc w nowym towarzystwie, ani razu nie zostawałam sama ze sobą czy w towarzystwie telefonu – zawsze ktoś był chętny do rozmowy, a gdy zmieniał ekipę, to tak manewrował miejscem i czasem, bym została zaadoptowana przez inną grupę. Odpowiedzialność za zaproszonego człowieka w pełnym wymiarze.

Przechodząc na grunt środowiskowy – jeśli nie jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialności za nasze zwierzęta w lesie i ich pilnować, lepiej nie zabierajmy ich ze sobą. Pomijając niebezpieczeństwa, na które moglibyśmy je narazić, nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jako drapieżniki stanowią zagrożenie dla lokalnych gatunków zwierząt. Mogą także przenosić choroby, na które leśne zwierzęta nie są uodpornione. Wydawane dźwięki i wydzielane zapachy mogą także przyciągnąć inne drapieżniki lub zniechęcić dzikie zwierzęta do odwiedzania tych miejsc.

UNIKAJ DZIKICH ZWIERZĄT W NEWRALGICZNYCH OKRESACH: GODOWYM, GNIAZDOWYM, WYCHOWYWANIA MŁODYCH CZY ZIMĄ.

Czas ma ogromne znaczenie. Nowe znajomości najłatwiej nabyć podczas różnych wydarzeń i imprez dla osób z twojej grupy docelowej. Jeśli jednak pojawisz się za wcześnie, większość Duńczyków nie będzie jeszcze w zbyt integracyjnym nastroju. Jeśli zbyt późno – będą w nastroju bardzo integracyjnym, ale następnego dnia nie będą cię pamiętać. Clou w tym, by trafić w czasie na chęć bliższego poznania i wystarczającą przytomność, by dać znajomości szansę na kontynuację.

U dzikich zwierząt sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, dlatego należy dokładać wszelkich starań, by nie zaburzać ich rytmu życia.

RESPEKTUJ (DZIKIE ŻYCIE)

Skoro przytoczone zapisy w mniejszym lub większym stopniu mają zastosowanie względem przedstawicieli innego europejskiego społeczeństwa, to tym bardziej warto o nich pamiętać i z nich korzystać podczas kontaktu z przyrodą. Z Duńczykami można się dogadać lub nie (niezależnie od znajomości angielskiego), ale komunikat, który wysyłamy do roślin i zwierząt, jest nadany w języku pierwotnym. Jest on naszym śladem – wydeptaną ścieżką, zgubionymi odpadami, narobionym hałasem – i z pewnością zostanie odczytany.

Na szacunek zasługuje nie tylko człowiek, ale także natura, której jesteśmy częścią, o czym warto pamiętać. Znaczną część mojego pobytu za granicą poświęciłam na poznawanie kraju i jego mieszkańców – z przyrodą jest podobnie. Do jej poznawania i darzenia szacunkiem szczerze zachęcam!

Więcej o obozach wędrownych przeczytacie na stronie dotyczącej ich organizacji, a o etyce środowiskowej w zakładce o specjalności ekologicznej na stronie ZHP.

A Wam jak idą przygotowania do obozów? Pamiętajcie o stosowaniu zasad Leave No Trace przytaczanych w tym cyklu artykułów:

 

Przeczytaj też:

Agata Pruss - podharcmistrzyni, namiestniczka wędrownicza z Hufca Poznań – Nowe Miasto, członkini Referatu Wędrowniczego Chorągwi Wielkopolskiej oraz zastępczyni komendanta Wędrowniczej Watry 2020 „Odważ się!” ds. programu. O etyce środowiskowej w kontekście organizacji obozów wędrownych pisze do Was z jednej z duńskich wysp, gdzie wyemigrowała na Erasmusa.