Plany zrealizowane i plany pokrzyżowane

Na Tropie Środowisk / Maria Korcz / 06.09.2020

Od jakiegoś czasu mówię w harcerstwie bardziej otwarcie o nieudanych planach i nieosiągniętych celach. Wydaje mi się, że potrzebujemy w naszej organizacji odejścia od etosu superbohaterów. Czasem rzeczy się udają, a czasem nie.

Razem z Sarą Żyłą, wędrowniczką z mojej drużyny,  piszemy o tym, co nam się w te wakacje udało, a co nie. Możecie zresztą sami zweryfikować nasze plany, bo pisałam już o nich wcześniej w Na Tropie. Wspomniałam wówczas między innymi o tym, jak pandemia pokrzyżowała nam (choć zapewne nie tylko nam) plany obozowe, o tym, jak zmieniliśmy je, żeby dostosować się do ówczesnej rzeczywistości i wciąż mieć coś z harcerskiego lata. Tyle że rzeczywistość ciągle się zmienia.

Kierunek nr 1

Zaczęliśmy od Gdyni. Ten kierunek na pierwszą mikrowyprawę (wycieczkę nieprzekraczającą doby) obraliśmy ze względu na atrakcyjność miasta, które jest chyba najmniej turystyczną częścią Trójmiasta oraz chęć przebywania nad morzem. Szum fal, ciepły piasek, budki z goframi i lodami szybko pozwoliły nam poczuć wakacyjny klimat. Kiedy wchodziliśmy coraz głębiej w Skwer Kościuszki, kilka osób stwierdziło nawet, że to wtedy po raz pierwszy poczuło atmosferę wakacji. Myślę, że pierwszy cel wyprawy osiągnęliśmy właśnie w tamtym momencie.

Jednak nim nasze stopy stanęły na rozgrzanym piasku, odwiedziliśmy Muzeum Emigracji. Znajduje się ono nieco na uboczu miasta, a dotrzeć do niego można pieszo, lub autobusem. My wybraliśmy pierwszą z tych możliwości, co okazało się trafną decyzją, ponieważ przy okazji spaceru znaleźliśmy ciekawą kawiarnię i zobaczyliśmy architekturę wybrzeża – od luksusowych hoteli, po surowe kontenery transportowe. Wszystko to robi wrażenie i przypomina, że warto transport publiczny zamienić na własne nogi.

Można zasiąść w samolocie, przejść przez prawdziwy kłąb pary i usłyszeć historię sprzed wieków

Samo muzeum jest miejscem wartym odwiedzenia. Gdy dowiedziałam się, że jest ono interaktywne, to nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia. Byłam już w wielu takich miejscach. Jednak w Muzeum Emigracji pierwszy raz spotkałam się z interaktywnością tak oddziałującą na odbiorcę wystaw. By nie zdradzić zbyt wiele: można zasiąść w samolocie, przejść przez prawdziwy kłąb pary czy usłyszeć historię sprzed wieków w prawie każdym języku.

Inną zaletą muzeum, jest to, jakie treści przekazują wystawy – zdecydowanie poszerzyły one moją wiedzę. Dowiedziałam się, że na zawieranie małżeństw przez kobiety z przedstawicielami innych królewskich rodów z różnych części Europy także patrzono jak na migrację niosącą za sobą skutki kulturowe. Co ważne, wystawa obejmuje też czasy współczesne, a dzięki tłu historycznemu pozwala lepiej zrozumieć procesy migracyjne, które obserwujemy po dziś dzień. Z ręką na sercu- polecam!

Kierunek nr 2

Jeszcze zanim zaczęła się pandemia, rozpoczęliśmy służbę na rzecz środowiska i społeczności naszej dzielnicy. Pamiętam dokładnie zbiórkę, na której postanowiliśmy się jej podjąć. Towarzyszył nam spory entuzjazm, a poza tym odbyła się na kilka tygodni przed rozpoczęciem pandemii. Tłoczyliśmy się całą drużyną, w moim niewielkim pokoju – wtedy jeszcze w poczuciu bezpieczeństwa.

W ramach służby mieszkańcy mogli zastąpić plastikowe siatki woreczkami wielorazowego użytku

Służba polegała na szyciu ze starych materiałów woreczków wielorazowego użytku, żeby mieszkańcy naszej dzielnicy mogli nimi zastąpić plastikowe siatki. W związku z tym stanęliśmy w pewnym momencie przed potrzebą skorzystania z maszyn do szycia. Pomóc nam mogło w tym zaprzyjaźnione centrum edukacyjne w podpoznańskim Puszczykowie. Okazało się, że choć wcześniej tego nie planowaliśmy, czeka nas kolejna mikrowyprawa.

Ze względu na to, że omyłkowo kupiliśmy nieodpowiednie bilety, wysiedliśmy z pociągu o stację za wcześnie. I tak planowaliśmy, że droga na miejsce zajmie nam trochę czasu, ale przez naszą pomyłkę wydłużyła się ona kilkukrotnie.

Choć nie osiągnęliśmy celu, prace posunęły się nieco do przodu

Popracowaliśmy przy maszynach kilka godzin, część z nas miała okazję nauczyć się ich obsługi. Choć nie osiągnęliśmy celu zaplanowanego na ten dzień, bo sprzęt trochę nas zawiódł, prace posunęły się nieco do przodu. Gdy nastało popołudnie, temperatura nieco opadła,  więc marsz na pociąg powrotny był przyjemnością. Wyprawa nie była może daleka, ale z pewnością niosła za sobą wartość w postaci wykonanej pracy i wspólnych leśnych spacerów.

Kierunek nr 3

Na trzeciej wyprawie nie mogłam towarzyszyć mojej drużynie. Dlatego, jak wspomniałam wyżej, o relację z niej poprosiłam Sarę z mojej drużyny.

Naszym kolejnym celem była Warszawa. Wyjazd organizowany był przez Fundację Kochania Poznania z okazji obchodów 76. rocznicy powstania warszawskiego. Przechadzanie się warszawskimi uliczkami i starówką w tak wyjątkowy dzień, było dla nas niesamowicie jednoczącym i ważnym doświadczeniem. Patriotyczne pieśni i piosenki śpiewane przez ludzi przebranych w stroje powstańcze, nadawały tego dnia niezwykły klimat miastu.

Był to bardzo cenny element wyprawy, który skłonił nas do refleksji

Po przejściu z dworca na plac Zamkowy, wraz z innymi uczestnikami akcji, pojechaliśmy autobusem na Cmentarz Powązkowski. Tam zapaliliśmy znicz na grobie patrona naszej drużyny, Stanisława „Orszy” Broniewskiego i uczciliśmy chwilą ciszy pamięć bohaterów. Był to bardzo cenny element wyprawy, który skłonił nas do refleksji i  przypomniał o tym, jak ważna jest pamięć historyczna.

Bardzo przykrym dla mnie momentem było odwiedzanie grobów osób niewiele różniących się wiekiem ode mnie. Dało mi to też poczucie ogromnej wdzięczności za to, że mogę żyć w kraju, który ma mi tak wiele do zaoferowania i w którym nie muszę umierać za ojczyznę czy pochodzenie.

Znaleźliśmy też chwilę, by na spokojnie przejść się głównymi ulicami Warszawy, zjeść lody, a nawet zdążyć na zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

W godzinę „W” odwiedziliśmy Krakowskie Przedmieście, by wraz z innymi tam obecnymi oddać hołd bohaterom powstania. Ta chwila na pewno zostanie na długo w naszych pamięciach.

Co z kolejnymi kierunkami?

Na pierwszym miejscu postawiliśmy zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo

Sierpniowa wyprawa była ostatnią, jaką udało nam się zrealizować. Kolejne dni upływały pod znakiem wzrostu zachorowań, a nawet nowych ich rekordów. Ponownie na pierwszym miejscu postawiliśmy zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo. Cele naszych wypraw pokrywały się niestety z ogniskami COVID-19, dlatego postanowiliśmy, że odwiedzimy je, kiedy sytuacja będzie spokojniejsza.

Mieliśmy świadomość, że nie jesteśmy superbohaterami i nas, a w rezultacie także bliskich, może dosięgnąć pandemia. Mimo tego, że nie osiągnęliśmy celu, nie mam poczucia żalu czy niespełnienia. Lekkie poczucie niedosytu być może doda nam skrzydeł w zaczynającym się właśnie nowym roku harcerskim.

 

Przeczytaj też:

Maria Korcz - drużynowa 93 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej, komendantka jednego z poznańskich szczepów, studentka ekonomii, w Na Tropie szefowa działu Na Tropie Kultury.