Powatrowe wspominki
Co to był za wyjazd! Czy wszyscy zdążyli odespać? Ja ciągle żyję tymi emocjami i już mi tęskno do tych wszystkich nowo poznanych ludzi.
Myślę, że w każdym, kto uczestniczył w tegorocznej Wędrowniczej Watrze Iskra z Podlasia rozpaliła na nowo wędrowniczy ogień w sercu. Ogólnopolski zlot kończący całoroczne działanie, usytuowany pośrodku pola, bez zasięgu, ale z komarami, na pewno na długo zostanie w naszych sercach.
Rok temu byłam pierwszy raz na Watrze, ale jako zabezpieczenie medyczne. Nie ukrywam, nie mogłam brać udziału w programie, a do tego nie zależało mi na poznawaniu nowych osób – wyjechałam wtedy z 3-4 nowymi znajomościami. Za to pamiętam dobrze, że była brzydka pogoda. W tym roku postanowiłam jednak lepiej przeżyć zlot i otworzyć się na ludzi.
Chapeau bas
Uczestnicy zlotu to były same fantastyczne osoby – dziękuję za każdą wizytę w naszym namiocie i każdą rozmowę. Oby hashtag #stacjaredakcja został z nami już na zawsze, nie tylko w pamięci. Mam nadzieję, że tak jak zachęcaliśmy, odezwiecie się do nas w sprawie współpracy.
Na organizatorów Watry też mogłam zawsze śmiało liczyć. Była potrzeba – była reakcja. Chapeau bas za program i pomysł z kartami. Z tego co wiem, karty z żubrem chodziły za kilkanaście innych kart na wymianę.
Program zlotu był naprawdę bogaty. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, co edukowało, rozwijało czy relaksowało. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam zwycięzców naszych zajęć – mam nadzieję, że nagrody się podobały, tak samo jak nam, gdy wpadliśmy na ten pomysł.
Nigdy się tak dobrze nie bawiłam, jak na koncercie SMKKPM, a ich piosenki nie chcą mi wyjść z głowy od tygodnia. Cały czas nucę sobie: papaja, marakuja, mango… ananas! I tak samo, jak cały czas coś nucę, nie mogę doliczyć się, ile litrów yerboniady wypiłam. Wiem za to, że zjadłam zdecydowanie za mało tostów.
Do tego wszystkiego czuję się spełniona, bo dzięki Akademikom wiem już, jakim jestem gofrem. Jeśli nie mieliście tej okazji, to zapewne, tak samo jak ja, doświadczyliście ukąszeń komarów. Przez nie moje nogi są w opłakanym stanie. I wiecie co? Nie mogę się doczekać następnej Wędrowniczej Watry w Chorągwi Gdańskiej.
Fenomen Wędrowniczej Watry
I tak siedzę, spisuję te wszystkie wspomnienia jak w pamiętniku i zastanawiam się, co uczyniło tę Watrę taką dobrą? Co było super w siedzeniu pośrodku pola, bez neta, z komarami i afrykańskim upałem, po tym jak w ciągu roku pełniło się służbę i jechało na obóz? Co tak jara mnie w spaniu na karimacie i śpiewaniu do pierwszej w nocy? Przecież mogłabym robić to wszystko w jakimś drogim hotelu, spać do południa, być gładka, piękna i pachnąca.
Cały fenomen Watry, to ludzie
Już wiem, gdzie jest ta przynęta – to coś, co motywuje wędrowników do działania i wspólnego zlotu. To właśnie Wy. Myślę, że cały fenomen Watry, to nie kwestia perfekcyjnie dopracowanych zajęć czy pięknego miejsca. To ludzie, z którymi wymieniasz się doświadczeniami i śmiejesz się z tych samych żartów.
Myślę, że zlot Wędrowniczej Watry mogłaby być w jakimkolwiek miejscu na świecie, ze szczątkowym programem, a wędrownicy i tak zorganizowaliby zlot życia! A że Watra jest idealną okazją do zdobywania wiedzy, wymiany doświadczeń, odpoczynku i dobrej zabawy, to zupełnie inna kwestia. Mam nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym roku, a później jeszcze w następnych latach.
Z tego też miejsca serdecznie dziękuję Kasi, Radkowi, Piotrkowi, wszystkim Akademikom razem i z osobna, komendzie Watry, medykom i każdemu czytelnikowi naszych polowych wydań. Jesteście fantastyczni i bez was ten wyjazd nie byłby taki sam! Mam nadzieję, że również ja przyczyniłam się do rozpalenia w was iskry z Podlasia.
Dla tych, co nie mogli przeczytać wydań polowych na bieżąco, wstawiamy je na naszą stronę. Życzymy miłej lektury.
Przeczytaj też:
Julia Gierasimiuk - instruktorka Hufca ZHP Białystok, członkini HKR „Kryzys”, studentka pielęgniarstwa. W wolnym czasie szyje, czyta i szuka miejsca tam gdzie jej jeszcze nie ma, a mogłaby być. Lubi tylko czerwone dżemy.